Skomentuj - to dla Ciebie chwila, a dla mnie motywacja oraz uśmiech na twarzy.
_________
Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, więc schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.
_________
Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, więc schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.
....
-Hallo? -zapytałam.
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Hallo?.. -spytałam ponownie.
-Jest tam ktoś? -zadałam kolejne pytanie.
-Stefan to przestaje być zabawne. - powiedziałam.
Chciałam się rozłączyć, lecz nagle usłyszałam krzyk. Głośny krzyk.
Cholernie głośny krzyk. Mój telefon wypadł z mojej dłoni.
...
Co jeśli coś mu się stało? Co jeśli ktoś, coś mu zrobił? Czemu zaczął krzyczeć? - W mojej głowie znajdowało się tysiące pytań. Lecz nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam telefon, wykręcając numer na Policję i ruszyłam w stronę drzwi.
Moim oczom ukazał się Stefan, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Automatycznie, rozłączyłam połączenie. Miałam ochotę go przytulić a zarazem mocno walnąć! To wcale nie było zabawne. Nikt normalny, nie robi takich żartów, bo przecież.. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny śmiech Stefana.
-Co cię bawi? -zapytałam jak gdyby nigdy nic.
-Twoja wcześniejsza mina. -powiedział, szeroko się uśmiechając. Właściwie teraz rozumiem. Przeważnie kiedy się czymś martwię bądź denerwuję, wyglądam jak ktoś z innej planety.
-Po za tym droga Nino, nie sądziłem że aż tak się przejmiesz tym że mogło by mi się coś stać.. -Uśmiechnął się jak głupek.
-To wcale nie było zabawne. -powiedziałam z powagą.
-Wiem.. Masz całkowitą racje.
-Naprawdę?-spytałam lekko zdziwiona iż tak łatwo odpuścił.
-Tak.. Bo.. Ty nie widziałaś tej swojej paniki i śmiesznej miny.. Powinienem był to nagrać. Wtedy byś również uważała że to jest śmieszne! -powiedział.
-Tak, pewnie by tak było. -powiedziałam z irytacją w głosie.
-Mam nadzieję że, nie jesteś na mnie zła?- zapytał.
-Ależ skąd! Jestem po prostu super, szczęśliwa że prawie zadzwoniłam na policję z twojego głupiego powodu, a raczej z twojego w ogóle nie przemyślanego żartu! Stefan, jesteś gorszy niż 6 latek! -krzyknęłam.
-Tak samo słodki?- Zrobił maślane oczy. Naprawdę gorzej niż dziecko!
Westchnęłam, i pokręciłam przeczącą głową, nie mogąc uwierzyć że głupota ludzka sięga aż takich granic i zabrałam sweter z łóżka.
-Więc gdzie mnie zabierasz? -zapytałam.
-Dokąd tylko zechcesz skarbie. -Ukłonił się i otworzył mi drzwi.
-Po pierwsze, nie nazywaj mnie 'skarbem', nie lubię kiedy się mówi do mnie inaczej niż po prostu Nina. To pierwszy powód, a drugi to taki że ledwo mnie znasz, a 'skarbem' nazywa się osobę która jest dla tej drugiej osoby ważna. Więc po prostu Nina. -powiedziałam wychodząc z domu a za mną poszedł również Stefan.
-Po pierwsze..Będę Ci mówił skarbie, bo to Ci pasuję oraz dlatego że jesteś dla mnie również ważna. -powiedział, omijając moją osobę siadając na miejscu kierowcy. Na mojej twarzy pojawiły się dwa delikatne wypieki, zwane potocznie rumieńcami. Otworzyłam drzwi od samochodu i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Więc dokąd jedziemy? -zapytałam po raz kolejny.
-Hmm.. co powiesz na lody? -zapytał uroczo.
-Jestem stanowczo na tak! -Krzyknęłam uśmiechając się. Ze Stefanem cofam się rozwojowo, o około 8 lat. Miło jest powrócić do beztroskiego trybu życia, gdzie liczy się tylko chwila..
Stefan włączył radio i razem zaczęliśmy śpiewać nijaką piosenkę Sterling'a Kingh'a w duecie z Anną Margaret. Piosenka stanowczo nie należała do muzyki której słucham gdyż, była zbyt wesoła oraz zbyt dziecinna. Aczkolwiek gdy spędzam czas ze Stefanem czuję się jakbym miała 10 lat, więc..
-Byłaś kiedyś w Kalifornii? -Zapytał Stefan, gdy piosenka dobiegła końca.
-Pochodzę z Kalifornii. - Uśmiechnęłam się, delikatnie.
-Naprawdę? -Zapytał zdziwiony.
-Tak.. -Od powiedziałam, zamyślając nad moim całym życiem które tam spędziłam.
-A ty? Byłeś kiedykolwiek w Kalifornii? -zadałam pytanie po jakiś 2 minutach.
-Zawsze chciałem tam pojechać, ale nigdy tam jeszcze nie byłem..
-Jeśli będę kiedyś jechała do Kalifornii, zabiorę Cię ze sobą, jeśli zechcesz. -Przygryzłam dolną wargę. Głupi nawyk..
-Chętnie. -powiedział, posyłając mi szczery uśmiech. Odwzajemniłam jego gest.
Nie! Nina, co ty znowu wygadujesz? Ty, go przecierz PRAKTYCZNIE NIE ZNASZ! Jak możesz mu to proponować? Znasz go tylko 2 dni, więc.. halo? Kto normalny coś takiego proponuje? I kto normalny zaakceptował by taką propozycję? No cóż.. najwyraźniej Stefan.
-I oto jesteśmy. -Stefan zatrzymał swój samochód, na nijakim podjeździe, i wyszedł z miejsca kierowcy a zaraz po tym otworzył drzwi z mojej strony. Uśmiechnęłam się, i zabrałam swój sweter z siedzenia. Teraz było chłodniej niż przedtem.
-Dobrze że wzięłam ten sweter. -powiedziałam opatulając się nim.
-Mówisz?.. Przecież nie jest zimno. -rzucił.
-Ale nie jest ciepło. -od powiedziałam pewnie, na co Stefan się zaśmiał.
-Dlaczego się znowu ze mnie śmiejesz? -zapytałam po raz kolejny podirytowana.
-Mówiąc o pogodzie, zachowujesz się jakbyś opisywała strategię na jakąś wojnę. Jesteś taka, pewna siebie i wiesz doskonale co mówisz. A rozmawialiśmy tylko o pogodzie, nie o zamachu na Królowę Elżbietę drugą. -Lekko popchnęłam go na bok i oboje zaczęliśmy chichotać z mojego zachowania. Faktycznie, kiedy wiem w stu procentach czego chcę bądź co jest, to zachowuję się jakbym wykładała jakiś wykład na Biologi, bądź tak jak powiedział Stefan -jakbym rozmawiała o trzeciej wojnie światowej.
-Chodźmy już po te lody!-mruknęłam.
-Już dobrze. Pójdziemy po lody. Takie małe pytanie.. mają być również ze swetrem? Bo wiesz że, im także może być zimno?
-Stefan!-krzyknęłam. -To wcale nie jest zabawne!-dodałam, wymijając go.
-Nina! Przepraszam Cię. Nie chciałem Cię w jakiś sposób urazić! To były tylo żarty!-Skończywszy swoją wypowiedź, dogonił moją osobę i delikatnie mnie objął.
-Nie uraziłeś. Po prostu naśmiewanie się z kogoś mnie irytuję. -rzuciłam ponuro.
-Hej.. -zaczął.
-Wcale się z Ciebie nie naśmiewałem. To były żarty. W życiu bym nawet nie pomyślał by się z Ciebie naśmiewać! -powiedział Stefan, zakładając mi sweter który chwilę wcześniej ściągłam.
-I pamiętaj, że nawet jeśli.. Masz trzymać na swoim. Nie ma, że nie. Ma być tak jak uważasz, i nie powinnaś zmieniać zdania gdy komuś, ono nie przypadnie do gustu. -powiedział po czym mnie przytulił. Jest taki miękki.. Taki ciepły.. Mogłabym być w takiej pozycji cały dzień.. Nie! STOP. Nie, nie mogłabym. Nie, nie chciałabym. Pod żadnym pozorem i za wszystkie pieniądze świata bym nie chciała spędzić dłużej w jego ramionach niż 15 sekund. W tym samym momencie, Stefan przestał mnie obejmować. Nawet nie zauważyłam że znajdowaliśmy się obok budki z lodami.
-Jaki smak?
-Sama nie wiem.. Ile gałek mogę wziąć?-zapytałam.
-Jeśli zdołasz zjeść więcej niż 10, będę pełny podziwu!-powiedział uśmiechając się.
-Ledwo zjadam 3.. -powiedziałam smutnym głosem. -Ale dobrze. Orzechowy, Pistacjowy i Malinowy. -uśmiechnęłam się szeroko. Stefan odwzajemnił uśmiech i poszedł kupić lody, a ja w tym czasie zajęłam wolną ławkę. Obserwowałam ludzi w parku. Samotni, szczęśliwi, zakochani.. Jest tak dużo różnych ludzi z różnymi emocjami.. U niektórych widać je na pierwszy rzut oka. U innych zaś, trzeba kopać naprawdę głęboko by wiedzieć co tak naprawdę czują. Sama wiem doskonale jak to jest być z pozoru 'szczęśliwym' a w środku czuć że wszystko, każdy mięsień, każda kończyna, każda kość i twoja cała dusza umiera ze smutku.. Dlatego w pewnym sensie, rozumiem dlaczego ludzie ukrywają swoje prawdziwe emocje.
-Proszę. -Stefan wręczył mi mojego loda, siadając obok mnie. -Dziękuje. -powiedziałam, kosztując górnego smaku. Malina.
-Dlaczego jesteś właściwie tutaj? To znaczy.. Czemu się przeniosłaś z Kalifornii tutaj, do Los Angeles? -Nie jestem, pewna czy chcę mu to powiedzieć. Nie jestem pewna, czy chciałabym komukolwiek o tym powiedzieć. Osoby które wiedzą dlaczego, to tylko moje rodzeństwo. Bo w rzeczywistości to przecierz nie to że chcemy mieć lepsze życie. Wtedy to było by zbyt proste. Choć w sumie, to i tak nie daleko od Kalifornii. Mój pomysł, to już w ogóle był z lekka nie normalny.. Ja chciałam się przenieść do Wielkiej Brytanii.. Kto wie, może będziemy zmuszeni by się tam przenieść jeśli nie przypadniemy ciotce do gustu. Zresztą, jak Jer skończy 21 lat, wtedy nasze 'trio' się rozpadnie. Wtedy będzie już koniec. Wszystkiego. Nagle zauważyłam że, Stefan nadal czeka na moją odpowiedź.
-Wiesz.. czasem dużo spraw się komplikuję. Czasem życie przybiera inny kształt.. Inny obrót spraw. Wtedy wszystko się cholernie komplikuję co sprowadza się przeważnie do poddania się. W mo.. w naszym przypadku raczej do ucieczki. -powiedziałam po powiedzeniu tego samego zdanie cztery razy w swojej głowie. -Ale proszę.. -dodałam. -Nie pytaj, o moją przeszłość. Nie lubię niej rozmawiać. -poprosiłam.
-Um, dobrze. Jeśli chcesz to, to uszanuję. Sam nie lubię rozmawiać o mojej przeszłości. Nie dlatego że jest jakaś tragiczna. Raczej dlatego że jest nudna, mało interesująca i smutna. -zaczął. -Miałaś tak kiedyś że straciłaś kogoś bliskiego? Czy ja wiem.. Rodziców? Chłopaka? Babcię? Przyjaciółkę? - Właśnie padło TE pytanie, którego tak bardzo nie chciałam. Tak bardzo nie chciałam by ono, wypłynęło z jego ust. A jednak.
-Tak. Rodziców oraz chłopaka. Reszta rodziny właściwie nie żyję. To znaczy.. Babcia i Dziadek żyją. Niestety mieszkają w Europie, co również sprawia że naprawdę rzadko ich widzimy. Raz na pięć lat, jeśli już w ogóle. Gdy moi rodzice żyli, to często.. To znaczy w ciągu roku ich widzieliśmy. Teraz praktycznie nie mamy kontaktu.. Zaś u Ciotki i kuzynki mieszkamy. To jedyna rodzina jaka nam pozostała. -mówiłam szepcząc.
-Ja.. Przepraszam Cię Nino. Nie chciałem sprawić Ci bólu.
-Nie sprawiłeś. -Uśmiechnęłam się, lecz w moim oku pojawiła się łza.
-Owszem. Wiem jak to jest mówić o zmarłych.. Zwłaszcza rodzicach. Sam straciłem Ojca. -powiedział przytulając mnie do siebie. W tym momencie nie myślałam o tym że mnie obejmuję. Potrzebowałam tego. I to bardzo.
-Dziękuję. -powiedziałam całując go w policzek.
Z punktu widzenia Katherine
Każdy sen, ten czarowny i piękny, zbyt długo śniony zamienia się w koszmar. A z takiego budzimy się z krzykiem.
Objął mnie i pocałował. Po krótkiej chwili nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne. Dalej się całując, Connor wstał trzymając mnie, a ja a dokładniej moje nogi, były wokół jego tali. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, byłam już tylko w dżinsach, które szybko ściągnęłam, nie przestając się całować. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się w łóżku namiętnie się obmacując i całując.*
Nagle moje oczy się otworzyły. Czyżby to był sen? Mój mózg, jest aż tak zdolny by stworzyć człowieka, rozmawiać z nim a na koniec się z nim przespać? Ale.. Gdzie ja w ogóle jestem?
Spojrzałam czy mam na sobie ubrania. Ubrania spoczywały na mnie tak jak je ubrałam. Obok mnie nikogo nie było, aczkolwiek nie byłam w swoim domu. Rozejrzałam się dokładnie dookoła i dopiero teraz zrozumiałam. Snem była ostatnia część! Connor'a poznałam. Dobre jest to że aż tak nie zbzikowałam by wymyślać, osobę która nie istnieje. To znaczy istnieje, ale śmiesznie by było gdyby nie istniała, huh. Wracając.. jestem głodna. Podciągłam się do pozycji siedzącej, i odrzuciłam koc na drugi koniec sofy.
-Connor, kiedy będzie pizza? -zapytałam.
-Och, obudziłaś się.. -powiedział odwracając głowę w moją stronę żując kawałek pizzy. O nie! Jak mógł mnie nie obudzić! Każdy wie, że mnie się budzi kiedy jest jedzenie! Zdenerwowana wstałam z sofy i zebrałam trzy kawałki pizzy, robiąc z nich jedną dużą kanapkę.
-Zjesz to?-zapytał zszokowany Connor.
-Nie, będę się na to gapić i czekać aż mnie przytuli, wiesz? -zapytałam jak idiotka, dodając do zdania 'jad'.
-Widzę że jesz więcej niż ja.. -dodał zdumiony.
-Wątpię. Zeżarłeś prawie połowę mega Pizzy, i nadal ją żujesz więc nie wątpliwie będziesz jadł dalej. Dlatego mam zamiar Cię chociarz dogonić. -Uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Mnie się nie da dogonić w jedzeniu. Zwłaszcza w jedzeniu pizzy. -dodał z triumfalnym i pewnym wyrazem twarzy.
-Och, czyżby? -chciałam się z nim podroczyć.
-Czyżby wyzwanie? -zapytał.
-Nie, nie.. Nie zniósł byś faktu iż pokonała Cię dziewczyna. Bo przecierz wy mężczyźni nie moglibyście uwierzyć by dziewczyna była by w czymkolwiek lepsza niż wy. Co jest popierdolone, bo to tylko stereotyp.. Ale nie wnikam w waszą psychikę. -Nabrałam powietrze w płuca, po czym je wypuściłam.
-To nie żaden stereotyp. -Uśmiechnął się. -To czysta prawda, Kath. -dodał przechodząc obok mnie i klepiąc po ramieniu.
Przemyślałam dokładnie co powiedział i zrozumiałam że rzucił mi wyzwanie, nie do odrzucenia. Powtórzyłam jego słowa w myślach, jakbym naśladowała jego głupotę i zaczęłam mówić.
-Jesteś takim pieprzonym kretynem, który nie ma pojęcia o życiu. Który nie ma swojego zdania, bo sugeruję się tym co inni mówią. Ty nie masz po prostu jaj, Connor. -Wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnęłam się triumfalnie gdyż wiedziałam że żadne inne zdanie by tego nie przebiło. Po za tym to była prawda. Jak można kpić z płci przeciwnej, bo jakieś stereotypy mówią że każda kobieta nie potrafi niczego innego robić niż siedzieć w domu niczym kura domowa i sprzątać, prać, gotować.. Przecierz to jest chore. Connor zatrzymał się w miejscu lecz nie odwrócił. Podeszłam do niego bliżej.
-Och, nie czekaj. Tu są! -ścisnęłam jego 'dwa klejnoty' odchodząc, po czym się odwróciłam.
-Widzisz skarbie.. Tak działamy na facetów. Wystarczy że ruszymy palcem to im stoi. -puściłam mu oczko. Jego mina była bezcenna. Jego usta.. jego cała twarz była uformowana w ogromną literę 'O'.
-Do widzenia. -powiedziałam otwierając drzwi zarazem nakładając na swoje barki kurtkę. -Jeszcze się spotkamy Connor, więc zachowaj Pizze. -dodałam miłym tonem, po czym wyszłam. Jak mniemam on nadal tam stał i chyba dopiero teraz do niego dotarło o czym w ogóle rozmawialiśmy. No cóż.
Podwinęłam rękawy swojej kurtki, i usiadłam na ławce. Wyjęłam swój portfel i popatrzyłam na zdjęcie które się w nim znajdowało. Ja, Mama, Tata, Jeremmy, Nina.. Tęsknie za rodzicami. Mimo że jestem tak zwaną 'suką bez uczuć'. To znaczy.. Nie tęsknie za nimi tak jak Nina bądź Jer. Tęsknie ale tak jakbym straciła Przyjaciółkę, a nie rodziców. Bo kiedy zmarli, nie płakałam jak Nina czy Jer. Gdy to usłyszałam owszem, popłynęło mi kilka łez ale zachowałam zimną krew. Nie rzucałam się po podłodze krzycząc że to nie możliwe.. Poszłam powoli na górę do swojego pokoju, i siedziałam na łóżku wpatrując się w jedno miejsce przez 4 godziny. Pytając się ciągle w myślach, dlaczego. Dlaczego oni.. dlaczego On. Tak, Ian.. On zginął wraz z nimi. I bardziej czułam ból kiedy dotarło do mnie że to go już nigdy, przenigdy nie zobaczę. Ale nie płakałam. Nie dramatyzowałam. Życie toczy się dalej czyż nie? Choć, tamta noc była cholernie ciężka. Bo jednak w nocy płakałam. Płakałam tak cicho a zarazem tak głośno.. Lecz mój płacz słyszała tylko poduszka. Od tamtej pory, właśnie stałam się jeszcze bardziej na wszystko i wszystkich obojętna. Z wrednej zołzy, stałam się suką bez uczuć. No cóż, charakteru jak i życia się nie wybiera. Aczkolwiek czuję się dobrze będąc tym kim jestem. Lubię taką siebie.
Z punktu widzenia Jeremmy'ego
Uprzejme spojrzenie i uśmiech znaczą często więcej, niż udana rozmowa.
Ze smacznego snu, wybudził mnie czyiś głos.
-Nie.. nie proszę.. -wymamrotałem przymrużając oczy.
-Oj nie! -Sam mnie obudziła. Mogłem się tego domyśleć.. A tak smacznie mi się spało!
-Jer, jest już 16.00, człowieku spałeś 4 godziny! -powiedziała zirytowana ściągając ze mnie kołdrę, zaraz po tym szybko odsłoniła rolety.
-Pośpiesz się Jer. Bo będę zmuszona użyć tego!-Wskazała na wazon z kwiatami. Chodziło jej o wodę..
Mimowolnie i bardzo powoli wstałem z łózka, ziewając.
-Jestem ciekawa jak ty uśniesz dzisiaj w nocy?-pokręciła głową z niedowierzeniem, i podała mi ciastko.
-Mh, dzięki. -podziękowałem po czym włożyłem okrągłe ciasteczko do buzi. -A co do twojego pytania, to proste. Nie pójdę spać. Odeśpię w dzień, tak jak dzisiaj. -Wyszczerzyłem się.
-Widzę że coś masz z psychiką.. -powiedziała chichocząc.
-Nie zaprzeczę.. -potwierdziłem po czym objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy do salonu.
-Ej, Jer bo mam gościa.. -zaczęła Sam. Kurde nie chcę jej przeszkadzać w jakiś sposób..
-Jeśli chcesz to mogę, em.. wyjść czy coś? -zapytałem.
-Co? Huh, nie! -Sam zaczęła chichotać, zarazem pokazując swój przeuroczy uśmiech. No przecierz.. ugh.
-Ha Ha Ha. -powiedziałem lekko popychając ją na lewą stronę.
-Ej! -krzyknęła 'obrażona'.
-No właśnie.. -powiedziałem uśmiechając się. Sam mnie również popchnęła na co zaczęła znowu chichotać.
-Idioto, mój ruch był do przewidzenia. -dodała szczerząc się.
-Hej, hej! -zacząłem się bronić. -Może i mam coś z umysłem, ale.. Ale nie jestem pod żadnym względem idiotą! -Wypowiadając te zdanie zrobiłem odruchowo obrażoną minę.
-Ojoj. Nie chciałam Cię obrazić. -powiedziała lekko się do mnie przytulając. -Chciałam Ci tylko wyznać prawdę. -dodała całując mnie w policzek.
-Mam nadzieję że przemyślałaś dokładnie to, co powiedziałaś.- mruknąłem jej do ucha. Spojrzała na mnie zdziwiona, na co tylko się uśmiechnąłem. Popchnąłem ją pod ścianę po czym przerzuciłem ją przez swoje plecy trzymając jej nogi. Sam waliła mnie w plecy, a ja miałem tylko większą 'satyswakcję'. Wszedłem do pierwszego lepszego pokoju i położyłem Sam na łóżku a moja osoba znalazła się nad nią. A moje ręce powędrowały.. właściwie były na jej całym ciele. Zacząłem ją gilgotać.
-Jer! Jer! Jeremmy! -krzyczała. -Jer, błagam! Jer.. nie, proszę! Jer! -krzyczała śmiejąc się.
-Jestem Idiotą?-zapytałem, po czym przestałem ją gilgotać czekając na odpowiedź. Cisza.
-Tak. -powiedziała po czym, to ona znalazła się nade mną. -Nigdy więcej tego nie rób głupku!-mówiła śmiejąc się z tej całej sytuacji a ja wraz z nią. Po krótkiej chwili obydwoje znaleźliśmy się na dole. Gdy weszliśmy do salonu moim oczom ukazała się średnia blondynka o niebieskich oczach. Była.. była idealna. Miała taki piękny uśmiech a te dołeczki.. Och! A jakie miała oczy, jakbym patrzył na ocean. Coś było w jej urodzie co strasznie.. mnie pociągało.
-Jeremmy. -wskazała na mnie palcem. -Hannah. -tym razem wskazała na swoją przyjaciółkę.
-Miło mi. -podałem Hannie swoją dłoń uśmiechając się. -Mnie również.-Hannah odwzajemniła obydwie czynności, a co jeszcze bardziej się wyszczerzyłem.
-Sam, nie opowiadałaś że mieszkasz w jednym domu z takim ciachem!-Krzyknęła Hannah, po czym zrobiła minę obrażonego dziecka i cała nasza trójka wybuchła nie opanowanym śmiechem.
-Więc em.. może gdzieś wyskoczymy? -spytałem. Dziewczyny popatrzyły na siebie pytająco., po czym Sam zaczęła mówić.
-Wybacz kotku, aczkolwiek jesteśmy oczekiwane w innym miejscu. -powiedziała po czym pocałowała mnie w policzek.
-No cóż może innym razem.. -dodałem. -Miło było Cię poznać piękna. -szepnąłem do ucha Hann, i delikatnie przygryzłem płatek jej ucha. Dyskretnie spojrzałem na jej wyraz twarzy - na jej twarzy pojawiły się dwa delikatne aczkolwiek widoczne rumieńce na co tylko się uśmiechnąłem. Po krótkiej chwili stania w takiej pozycji oboje usłyszeliśmy głos Sam.
-Hannah nie zapominaj o czym wcześniej rozmawiałyśmy i o czym Ci mówiłam. -W jej głosie usłyszałem coś czego nigdy nie słyszałem..
-Oh, tak, tak. -powiedziała Hann po czym tylko się uśmiechnęła i podążyła za Sam.
-Co? Huh, nie! -Sam zaczęła chichotać, zarazem pokazując swój przeuroczy uśmiech. No przecierz.. ugh.
-Ha Ha Ha. -powiedziałem lekko popychając ją na lewą stronę.
-Ej! -krzyknęła 'obrażona'.
-No właśnie.. -powiedziałem uśmiechając się. Sam mnie również popchnęła na co zaczęła znowu chichotać.
-Idioto, mój ruch był do przewidzenia. -dodała szczerząc się.
-Hej, hej! -zacząłem się bronić. -Może i mam coś z umysłem, ale.. Ale nie jestem pod żadnym względem idiotą! -Wypowiadając te zdanie zrobiłem odruchowo obrażoną minę.
-Ojoj. Nie chciałam Cię obrazić. -powiedziała lekko się do mnie przytulając. -Chciałam Ci tylko wyznać prawdę. -dodała całując mnie w policzek.
-Mam nadzieję że przemyślałaś dokładnie to, co powiedziałaś.- mruknąłem jej do ucha. Spojrzała na mnie zdziwiona, na co tylko się uśmiechnąłem. Popchnąłem ją pod ścianę po czym przerzuciłem ją przez swoje plecy trzymając jej nogi. Sam waliła mnie w plecy, a ja miałem tylko większą 'satyswakcję'. Wszedłem do pierwszego lepszego pokoju i położyłem Sam na łóżku a moja osoba znalazła się nad nią. A moje ręce powędrowały.. właściwie były na jej całym ciele. Zacząłem ją gilgotać.
-Jer! Jer! Jeremmy! -krzyczała. -Jer, błagam! Jer.. nie, proszę! Jer! -krzyczała śmiejąc się.
-Jestem Idiotą?-zapytałem, po czym przestałem ją gilgotać czekając na odpowiedź. Cisza.
-Tak. -powiedziała po czym, to ona znalazła się nade mną. -Nigdy więcej tego nie rób głupku!-mówiła śmiejąc się z tej całej sytuacji a ja wraz z nią. Po krótkiej chwili obydwoje znaleźliśmy się na dole. Gdy weszliśmy do salonu moim oczom ukazała się średnia blondynka o niebieskich oczach. Była.. była idealna. Miała taki piękny uśmiech a te dołeczki.. Och! A jakie miała oczy, jakbym patrzył na ocean. Coś było w jej urodzie co strasznie.. mnie pociągało.
-Jeremmy. -wskazała na mnie palcem. -Hannah. -tym razem wskazała na swoją przyjaciółkę.
-Miło mi. -podałem Hannie swoją dłoń uśmiechając się. -Mnie również.-Hannah odwzajemniła obydwie czynności, a co jeszcze bardziej się wyszczerzyłem.
-Sam, nie opowiadałaś że mieszkasz w jednym domu z takim ciachem!-Krzyknęła Hannah, po czym zrobiła minę obrażonego dziecka i cała nasza trójka wybuchła nie opanowanym śmiechem.
-Więc em.. może gdzieś wyskoczymy? -spytałem. Dziewczyny popatrzyły na siebie pytająco., po czym Sam zaczęła mówić.
-Wybacz kotku, aczkolwiek jesteśmy oczekiwane w innym miejscu. -powiedziała po czym pocałowała mnie w policzek.
-No cóż może innym razem.. -dodałem. -Miło było Cię poznać piękna. -szepnąłem do ucha Hann, i delikatnie przygryzłem płatek jej ucha. Dyskretnie spojrzałem na jej wyraz twarzy - na jej twarzy pojawiły się dwa delikatne aczkolwiek widoczne rumieńce na co tylko się uśmiechnąłem. Po krótkiej chwili stania w takiej pozycji oboje usłyszeliśmy głos Sam.
-Hannah nie zapominaj o czym wcześniej rozmawiałyśmy i o czym Ci mówiłam. -W jej głosie usłyszałem coś czego nigdy nie słyszałem..
-Oh, tak, tak. -powiedziała Hann po czym tylko się uśmiechnęła i podążyła za Sam.
-Narazie dziewczyny!-krzyknąłem idąc do kuchni po coś do picia.
* _____________________ *
* (KURSYWA) - sen, wspomnienia.
Chciałam was przeprosić(?) iż rozdział jest tak późno. Był gotowy od 2 tygodni (dopisałam teraz końcówkę wątku z Hanną, Sam i Jer'em.) aczkolwiek nie miałam dostępu do komputera. Ale jak widzicie rozdział jest długi i wcale nie taki nudy, więc mam nadzieję że mi to wybaczycie!:) Chciałam wam wszystkim również życzyć Zdrowych, Szczęśliwych, Miłych i Cudownych Świąt Wielkanocnych! Jejku, ależ ten czas szybko leci.. jeszcze niedawno było lato 2013, a tu proszę mamy wiosnę 2014. Po za tym, jutro wyjeżdżam na Święta do Polski, do rodzinki i nie będę miała czasu/weny/ochoty na pisanie. Więc rozdziału można się spodziewać w połowie maja. Jeszcze raz zdrowych i wesołych świąt :)!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCZEMU TEN KOMENTARZ ZOSTAŁ USUNIĘTY? ;____;
UsuńWybacz, wybacz, wybacz (probowalam go milion razy przwrocic ale nie moglam) jeszcze raz wybacz :( Bylam na tablecie, weszlam w komentarze kliknelam cos przez przypadek i sie usunal. Bohaterow tez usunelam przez przypadek (ale dodalam ich znowu) Naprawde przepraszam, niezdara ze mnie..
UsuńRozdział jak zwykle jest boski. *_*
OdpowiedzUsuńTeż życzę ci wesołych świąt. :* Ciesze się, że będziesz albo już jesteś w Polsce. :)
Podoba mi sie, czekam na kolejny rozdzial. :)
OdpowiedzUsuńWesolych i Pogodnych Swiat Wielkanocnych oraz Mokrego Dyngusa! :)
świetnie piszesz, czekam na kolejny rozdział. :D djbfudfhu *-*
OdpowiedzUsuńwow, wydaj kiedyś książkę xD Na pewno kupię ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przekleci-idealnoscia.blogspot.com/
Świetne. Kiedy dalej? <3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Już nie mogę się doczekać next'a ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
S.
22 years old Systems Administrator II Aarika Tolmie, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like Eve of Destruction and Netball. Took a trip to Belovezhskaya Pushcha / Bialowieza Forest and drives a Fox. jego odpowiedz
OdpowiedzUsuńkancelaria adwokacka rzeszow zamkowa
OdpowiedzUsuń