poniedziałek, 8 września 2014

7.

'Dobro i zło należy pamiętać wiecznie. Dobro, ponieważ wspomnienie, że kiedyś nam je wyświadczono, uszlachetnia nas. Zło, ponieważ od chwili, w której je nam wyrządzono, spoczywa na nas obowiązek odpłacania za nie dobrem.'

Spojrzałam na Jeremmy'ego który spał. Nie dziwię się mu bo wkońcu siedział ze mną całą noc. Ukradkiem zerknęłam na ścianę w moim pokoju. Na zegarze wskazówka wskazywała godzinę szóstą, dokładniej szóstą czterdzieści osiem rano. Nie jestem pewna czy powinnam była iść do szkoły czy też nie aczkolwiek zdecydowałam się iż powinnam pójść ponieważ nie chcę pytań ze strony mojej matki która dzisiaj wraca dlaczego nie raczyłam pojawić się na zajęciach albo 'co się stało'. Na pewno jej o tym nie powiem nie ma w ogóle takiej opcji.
Delikatnie zsunęłam zsunęłam ręce Jera z mojej tal a swoją głowę podniosłam z jego klatki piersiowej. Po czym wstałam z małej sofy kierując się w kierunku garderoby. Lubiłam bawić się modą tylko że dzisiaj nie miałam na to kompletnie ochoty jak i tak zwanej weny. W swoje ręce wrzuciłam parę przetartych jeansów oraz białą koszule. Ponieważ na zewnątrz wiał wiatr zarzuciłam na siebie czarny sweterek a na moje stopy włozyłam białe trampki. Włosy rozpuściłam. Moje włosy nie były idealnie proste może lekko jakby naturalnie pokręcone gdzieniegdzie. Normalnie bym je wyprostowała albo zrobiła widoczne loki ale dzisiaj.. Przemyłam twarz lodowatą wodą, wytarłam ją ręcznikiem. Wychylając się z mojej łazienki spojrzałam ponownie na zegar. Siódma dwadzieścia. Kończąc robienie delikatnego makijażu mój telefon zaczął dzwonić. Dość szybkim krokiem ruszyłam do swojej sypialni aby odebrać. Spojrzałam na wyświetlacz numer był anonimowy.

*-Um, halo?
-Witaj skarbie. -odezwał się głos mężczyzny. Nieco zdziwiona zapytałam:
-Znamy się? 
-Nie tylko znamy, nawet pieprzymy kochanie. -To był ON. To był na pewno on. Skąd on miał mój numer? Czego może ode mnie chcieć.. Nie dość krzywdy mi wyrządził?! Z moich oczu płynęły łzy gdzie moje ciało się trząsło w cholerę. Bałam się. 
-Skkk..Skąd m..masz mój nnn..numer?-wyjąkałam z przerażeniem.
-Ma się swoje sposoby skarbie. -przełknęłam dość głośno ślinę tak że nawet i on usłyszał. Naprawdę byłam przerażona.
-Czego ode m..mnie chcesz?-zapytałam. Mogłam się rozłączyć wiem to. Żałuje że tego nie zrobiłam kiedy usłyszałam jego odpowiedź. 
-Chcę Ciebie.*

Słysząc te słowa mój telefon spadł na podłogę. Zdołałam usłyszeć jego śmiech. Wypowiedział te słowa jakby to była najzwyklejszą rzecz na świecie. Wpatrywałam się w jeden punkt. Moje dłonie się trzęsły ze strachu o samą siebie. Moje usta były rozchylone z przeraźliwego przerażenia. Nie wiedziałam co robić. Powiedzieć Jeremmy'emu? Zadzwonić po policje? Powiedzieć mojej rodzicielce? A może Hannie? To by w niczym nie pomogło. Co oni by mogli zrobić skoro nie mają dowodów? Może by mi uwierzyli ale co z tego? On równie dobrze mógłby być już poza krajem. Chyba nie jest idiotą. Albo chce to dobrze rozegrać i jest sprytny. Sprytniejszy ode mnie. Nie mam pojęcia co robić. A co jeśli to jakaś pierdolona gra? Mam za dużo pytań do tego człowiek. Dlaczego to zrobił? Dlaczego akurat mnie.. Bo to chyba jest powiązane z tym że zrobił to akurat mnie. Nie dzwoniłby do mnie inaczej, prawda? A co jeśli on tylko dla kogoś pracuje i mus.. Samanta co ty pieprzysz, bronisz go jeszcze?! Idiotka, idiotka, idiotka, idiotka! 
Otarłam łzy i wzięłam swoją torebkę przerzucając ją przez ramie. Delikatnie pocałowałam Jera w czoło i skierowałam się w kierunku mojego samochodu. 
Po drodze wstąpiłam do Maca* po latte. Wkońcu nie spałam całą noc a w szkole nie mam zamiaru odsypiać. 

Dopiero po rozmowie z NIM poczułam zmęczenie, wykónczenie, strach.   -Ale.. Bo czego on może jeszcze chcieć, po tym co mi zrobił?-zadawałam sobie te pytanie cały czas szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Z logicznego punktu widzenia dałby mi spokój i udawał że mnie nie zna. On zaś dzwoni do mnie i mówi że 'chce mnie'. Kurwa.



*Z punktu widzenia Niny*

Wczorajszy dzień spędzony w towarzystwie Stefana był udany. Dowiedziałam się o nim paru rzeczy on o mnie także. Mam wrażenie jakbyśmy się znali naprawdę długo. Mam z nim świetny kontakt. Nie wiem w jaki sposób.. Nie wiem co do niego czuję. Jest świetnym przyjacielem wysłucha mnie, pocieszy,  poprawi humor, rozśmieszy mnie, ma co prawda te swoje wkurzające teksty ale jest i tak strasznie kochany. I przystojny. Strasznie przystojny! Cholera on jest więcej niż strasznie przystojny, on jest seksowny. O czym ja myślę! 


-Kanapki czy naleśniki?-wyrwał mnie głos Stefana ze swoich zamyśleń. Zapomniałam że u niego zostałam na noc gdyż jak Stefan stwierdził ,,nie opłaca ci się wracać do domu skoro jutro mamy się znowu spotkać'', więc takim oto sposobem zostałam u niego na noc. Oczywiście nie spaliśmy pod jedną kołdrą. Tak szczerze mówiąc byłam w zupełnie innym pokoju. Niestety. 
-Naleśniki!-krzyknęłam wstając z łóżka. Ruszyłam w stronę łazienki żeby się przebrać, gdyż byłam ubrana w t-shirt Stefana. Zamykając się w łazience ściągnęłam jego koszulkę zakładając zaraz po tym swoją sukienkę i buty. Poprawiłam swoje włosy, a twarz przemyłam wodą. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z łazienki. 
-Cześć skarbie.-szepnęłam mu do ucha. Stefan przygryzł wargę i objął mnie w talii na co tylko się uśmiechnęła. 
-Tęskniłem.. -mruknął uwodzicielsko do mojego ucha na co się odwróciłam i spojrzałam na niego. Przez chwilę obydwoje wpatrywaliśmy się w swoje oczy po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Przytuliłam go i dałam mu buziaka w policzek i ruszyłam w stronę lodówki.Wyjęłam dżem. Z dolnej szafki wyciągnęłam słoiczek czekolady, jeszcze nie otworzonej na co się uśmiechnęłam. Bo uwielbiam naleśniki z czekoladą. 
-Stefan zostawiając te czekoladę.. wiedziałeś że przyjdę prawda?-zapytałam szeroko się uśmiechając na co Stefan tylko zachichotał.
-Oczywiście Nina! - Otworzyłam słoiczek nutelli próbując ją łyżeczką. Niesamowita. 


-Oj koleżanko, koleżanko.. -zaczął Stefan. Zerknęłam w jego stronę po czym zaczęłam się smiać, wyglądał strasznie ale to strasznie zabawnie! -Nie ładnie tak wyjadać moje zapasy. -Ależ ja wiem! Ja tylko chciałam sprawdzić czy aby nie są przeterminowane. No wiesz, te twoje zapasy.-rzuciłam w jego stronę czując że wygrałam. Stefan westchnął ciężko i pokręcił tylko głową podrzucając kolejnego naleśnika. Swoją drogą nawet ja tego nie potrafię a jestem dziewczyną. 
-Panie kucharzu może by mnie pan nauczył tej oto przez pana jak widzę doskonale opanowanej sztuki?-zapytałam słodkim oraz niewinnym głosem. Zauważyłam że Stefan się tylko uśmiechnął a zaraz po tym odwrócił w moją stronę. -Widzisz kotku.. Zależy czego ty mnie nauczysz w zamian.- uniosłam wysoko brwi. -Ja ciebie?-powiedziałam lekko zszokowana. Nie mówię że jestem sierotą nie nie potrafię niczego ale te rzeczy które ja umiem on i tak umie lepiej. Między nami... Wcale nie umiem tak dużo. Umiem gotować (jak widać Stefan umie chyba lepiej gotować ode mnie ugh), tańczyć, opiekować się moim rodzeństwem, i ewentualnie jeszcze biegać. Nie mam jakiegoś swojego hobby, między innymi dlatego że nie znalazłabym na to czasu a między innymi dlatego że nie szukam swojego tak zwanego talentu.
-Tak ty mnie. -odparł bardzo poważnie. -Czego niby?-zadałam kolejne pytanie.
-Hmn.. -zaczął się zastanawiać. -Może mogłabyś nauczyć mnie.. Ja.. -Stefan no powiedz to, jestem w stanie nauczyć cię wszystkiego co umiem oprócz tego czego nie potrafię. -szepnęłam. Stefan był trochę zestresowany co mnie szczerze zaskoczyło gdyż co mogło być aż tak krępujące? 
-Naucz mnie jeździć na rowerze. -powiedział lekko zmieszany. Co.. 


____________________
* Macdonald
**pochylona czcionka w tym rozdziale to rozmowa przez telefon, nie sen czy wspomnienie.

Ugh tak oto jestem, spóźniona co jest w moim stylu oczywiście. 
Zaczeła się szkoła. W moim wypadku zaczęła się ta szkoła dzisiaj gdyż nie mieszkam w Polsce a wakacje tutaj w Niemczech są jakby ruchome i każdego roku jest inaczej .I korzystałam z tego ostatniego tygodnia wakacjii, nie wchodziłam na bloggera na tableta czy komputer już kompletnie nie wchodziłam.

I odpowiadając na pewne pytanie, nie, to nie jest opowiadanie o wampirach.
A teraaz naprawdę ważna rzecz.

Ja wiem że nie czujecie się komfortowo że oczekuje 10komentarzy od was a wtedy dodaje ten kolejny rozdział. Ale proszę zrozumcie mnie również iż wiem że dalibyście radę napisać te komentarze. Dla was to parenaście sekund a ja się cieszę. 
Kolejna dość ważna rzecz.. 
Stwierdziłam że rozdziały będą krótsze ale będę je częściej dodawała. Co w na to?



niedziela, 25 maja 2014

6.


Proszę skomentuj, to dla ciebie chwilka a dla mnie wiele znaczy i mówi że ktoś czyta:)
I proszę przeczytaj notkę pod rozdziałem. (Wystarczy że przeczytasz to co jest napisane czerwonym kolorem)


'Czas nie leczy ran. On tylko przyzwyczaja nas do bólu.'

-Do cholery jasnej możesz przestać! Mam dość, traktujesz mnie jak mama, tylko gdy miałam 9 lat! Za kogo ty się uważasz Nina! Nie jesteś, powtarzam nie jesteś moją matką. Nigdy nie byłaś ani nie będziesz. Nawet trudno mi myśleć że jestem z tobą w jakikolwiek sposób spokrewniona, siostrzyczko. Jesteś pieprzoną szmatą która nie może się pogodzić ze śmiercią rodziców i zgadnij kogo jeszcze? Iana! Tak Iana! Tylko się nie popłacz że wymieniłam jego imię. Nie zdziwiłby mnie fakt gdybyś sobie ubzdurała on żyję lub wróci z zaświatów bo jest w tobie zakochany. Oh, ah, po prostu zajebiście. Nigdy więcej nie mów do mnie w sposób jakbyś była moją matką rozumiesz? Nigdy więcej kurwa. -Zdenerwowana po kłótni z siostrą wyszłam z domu bo aż się we mnie gotowało. Mam już serdecznie dość jej zachowania wobec mnie. Traktuję mnie jak ostatnie zero a później zgrywa jaką to idealną siostrą się stała. I że opiekuję się mną i Jerem od śmierci rodziców, dobre sobie. Ona bodajże tylko mi uprzykrza życie jak potrafi. To że wyzywam każdego i mam każdego dosłownie każdego gdzieś, nie znaczy że nie czuję. Też czuję tylko nie okazuję uczuć. Nawet człowiek bez serca jak to się mówi - ma uczucia. Tylko się przyzwyczaił je olewać. I już nie czuję nawet bólu psychicznego. A ja? Ja dążę do tej oto pięknej sztuki. Wtedy już nic dosłownie nic, mnie nie zaboli. Wtedy nawet śmierć by na mnie nie wpłynęła. Nawet ich śmierć.
Bo co z tego że Katherine nie musiała iść do psychiatry bądź na leczenie po śmierci rodziców? Bo co z tego że Katherine jak się dowiedziała o ich śmierci nie rzucała się po podłodze krzycząc i błagając że to nieprawda i nie próbowała popełnić samobójstwa? Bo co z tego że Kath, oziębła suka jednak się załamała i zamknęła jeszcze bardziej w sobie, oraz jeszcze bardziej zaczęła tłumić uczucia w sobie? Nic. Oczywiście nic. To przecież ukazuję jaką to córką byłam, że nawet nie odniosłam skruchy do śmierci moich rodziców, oraz to jakim człowiekiem byłam. A moja siostra? Każdy jej współczuł. Przyjaciele, nawet babcia która się nie odzywała przez dobre 3 lata, zadzwoniła do Niny mówiąc że sobie poradzi i że strasznie ją kocha. A ja? Nikogo nie przejęło nawet to, że chodziłam naćpana i pijana aby zapomnieć. Zapomnieć że mama już nigdy nie zrobi mi pysznych tostów z podwójnym serem oraz szklanką świeżo wyciskanego soku z pomarańczy do łóżka, że już nigdy nie zaśpiewa mi na dobranoc, że tata już nigdy mi nie pomoże jeśli nie zrozumiem jakiegoś zadania matematycznego lub jeśli będę chciała z nim porozmawiać na temat ostatniego meczu koszykówki, że Ian już nigdy mnie nie przytuli kiedy będę smutna bądź szczęśliwa, że już nigdy nie poczuję jego ciepłego oddechu na swoim karku, że już nigdy nasze ustna się nie spotkają. Na początku w ogóle nie przyjmowałam tego do wiadomości. Myślałam że to jakiś zły sen bądź kiepski żart. Ale nie. Minęły 2 miesiące, później 4... A myśli w mojej głowie nadal się krzątały. Jak mogło do tego dojść, dlaczego, czemu akurat oni... Nigdy nikt nie udzielił mi odpowiedzi na te pytania. Nikt chyba mi na nie, nie odpowie.
Nie przywiązywałam większej uwagi dokąd idę oraz gdzie jestem. Było mi to cholernie obojętne. Mogłabym się znaleźć nawet na drugim końcu Afryki a było by mi to w chwili obecnej, kompletnie obojętne. Szłam nadzwyczajnie przed siebie aż w końcu znalazłam się w parku i usiadłam na jednej z ławek. Miałam przy sobie jakiś stary zeszyt. Może to dziwne i staroświeckie aczkolwiek chciałam przelać wszystkie swoje myśli na papier. Chciałam ujrzeć co kryję się w zakamarkach mojego umysłu. Wyciągnęłam długopis i zaczęłam coś w rodzaju 'Drogi Pamiętniku' nie.

image

'Kochany Pamiętniku' jeszcze gorzej. 'Pieprzony Pamiętniku' nadal nie to, ale najlepsza opcja z tych wszystkich. Więc wszystkie swoje smutki, żale odnośnie dzisiejszego dnia, oraz mojego nastroju który jest spowodowany tym i tamtym - opisałam. Przeniosłam wszystko na papier. Gdybym miała jakąś zaufaną osobę to jej.. Nie. Jej bym się również nie wyżaliła. Nienawidzę obarczać ludzi swoimi problemami, dlatego udaję że ich nie mam bądź że wszystko ok. Aczkolwiek strasznie chciałabym się jakiejś osobie która by zrozumiała wyżalić. Nie chciałabym pocieszenia. Zależałoby mi po prostu by usiadła ze mną, trzymając za ramię podając dwie lemoniady z puszki, jedną dla siebie drugą dla mnie,  popijając łyk za łykiem wysłuchała. Wystarczyłoby nawet że jest ze mną. Że ktoś chcę mi pomóc mimo że niczego nie mówię.
Miałam taką osobę. Był to Ian. Zawsze szliśmy na nasz 'koniec świata' gdzie było urwisko. Siadaliśmy na skraju, gdzie nasze stopy dyndały jakieś 20 metrów nad ziemią my zaś patrzeliśmy na zachód słońca w milczeniu przytuleni do siebie a Ian co jakiś czas całował mnie w czoło na znak że mnie rozumie i że chcę mi pomóc. Wtedy nie byliśmy razem. Dał mi to jasno do zrozumienia. Ale nie przejęłam się zbytnio. Wiedziałam że jesteśmy sobie pisani. Coś w stylu przeznaczenia. Więc po prostu wtedy go przytuliłam i powiedziałam że jest moim najlepszym oraz najcudowniejszym przyjacielem na świecie. Powiedział o mnie to samo ale widziałam te zdziwienie w jego oczach. Kiwnęłam delikatnie głową na znak że rozumiem że jest z Niną i że ją kocha. Zawsze jej zazdrościłam w sumie że to ona ma tę przyjemność całowania Iana w każdym miejscu o każdej porze dnia i nocy. Że nie musiała się ukrywać. Że co dwa tygodnie na niedzielnym obiedzie u nas w domu którzy organizowali nasi rodzice Ian był zapraszany jako chłopak Niny i zawsze siedzieli obok siebie migdaląc się. Ian wiedział że mnie to boli więc za wszelką cenę starał się w mojej obecności unikać pocałunków z Niną. Ale cóż byli zakochani. Obydwoje. Czasem jest mi trudno pojąć że kochał nas obydwie tak samo. Ja byłam zawsze tą drugą ale nie miałam wątpliwości że kocha mnie mniej. Czasem nawet wydawało mi się że kocha mnie bardziej. Może dlatego że nasze spotkania, nasze pocałunki, nasze intymne sytuacje, nawet nasze uściski czy patrzenie sobie w oczy dłużej niż 7 sekund były zakazane co sprawiało że pragnęliśmy siebie jeszcze bardziej. Gdy byliśmy razem nie było nikogo innego. Byliśmy tylko we dwoje. Byliśmy... idealni. Wiem że to brzmi banalnie ale tak było. Każde z nas miało swoje zdanie, rzadko, naprawdę rzadko kiedy się zgadzaliśmy. Ja uwielbiałam jeść hamburgery, on wolał hot-dogi. Byliśmy różni. A zarazem tacy sami. Mieliśmy strasznie podobne charaktery jednak mieliśmy inne upodobania. On kochał rysowanie, ja kochałam granie na gitarze. On chciał iść w kierunku pracy, ja zaś w kierunku swoich pasji. Ale jedna rzecz oprócz charakteru nas łączyła i była silniejsza niż milion różnic. To była miłość.
Wstałam z ławki ruszając w kierunku pierwszego lepszego sklepu. Mam dość jak na jeden dzień. Zbyt wiele wspomnień. Szłam może z trzynaście minut a moim oczom ukazał się nie duży wręcz mały sklepik osiedlowy inaczej mówiąc spożywczy. Weszłam do środka, podpinając jedną stronę włosów spinką. Rozglądałam się uważnie by znaleźć to czego szukam. Dlatego postanowiłam iść działami. W pierwszym dziale znajdowały się zabawki. Głównie pluszaki. Choć jakieś plastikowe autka i małe dinozaury również by się znalazły.
W drugim dziale zastałam napoje. Mrożone kawy, soki arbuzowe, energetyki, kakaa.. Zaś w trzecim dziale były słodycze. Postanowiłam wziąć coś na ząb. Rozglądałam się za chipsami i nie mniej jednak moją uwagę przykuły różowe lays'y o smaku prażonych krewetek. Fu! Może jeszcze byłby smak miodowo ogórkowy? Jeszcze większa ohyda ugh. Zdenerwowana w końcu nie wzięłam żadnych chipsów i ruszyłam na dział alkoholowy na który od samego początku się kierowałam. Wzięłam czystą wódkę a z działu napoi coca-cole do przepicia. Kasjerka wydała mi o dziwko wódkę bez proszenia o dowód który z tego co się zorientowałam został w domu. Szłam ulicą Los Angeles i dokładnie na chodniku i 'ala' łące ulicy głównej przysiadłam na ławce wyciągając moje nowo zakupione napoje. Lub inaczej: pomoc w zapominaniu. Pomoc od uwolnienia się od tego wszystkiego co dzisiaj przeanalizowałam oraz do jakiś wspomnień postanowiłam dzisiaj wrócić. Teraz wiem czemu moim mottem od niedawna jest 'Żyj chwilą'. Takie wspominanie niszczy człowieka. Przeszłość go niszczy. Otworzyłam wódkę po czym zwinnym ruchem ręki

image

wpakowałam sobie otwarcie szklanej butelki do ust. Moje plany na dzień dzisiejszy? Zachlać się na trupa. Lub po prostu zapomnieć.


*Z punktu widzenia Jeremmyego*

Wszyscy mają dzisiaj zły dzień. Nina i Katherine jak zwykle się pokłóciły. Krzyczały, wyzywały.. Najgorsze jest to że tak dłużej nie może być. Ciotka wraca już jutro i Sam opowiadała jaka ona jest. Przecież ja sam ledwo znoszę to że one się tak kłócą. Ale jak ciotka chociaż jeden raz usłyszy jak się wydzierają nawzajem bądź jak meble czy rzeczy latają w powietrzu to nas wyrzuci. A to by oznaczało coś w stylu mieszkania pod mostem. Mnie się to osobiście nie widzi. Być może akurat mnie by nie wyrzuciła ale to moje siostry kocham je nad życie. Gdyby obydwie musiałyby stąd odejść, poszedłbym razem z nimi. Z moją ostatnią rodziną tak naprawdę. 
Zresztą nie tylko one mają kiepski humor. Ja też. Jestem okropnie zły, wściekły, nie mam ochoty nawet myśleć. Zwłaszcza o Sam. Wczoraj było między nami dobrze. Przyjaciele, czyli to czego obydwoje chcieliśmy. Dzisiaj zaś Sam nawet nie zeszła na śniadanie. Normalnie o godzinie dziewiątej znajduję się już na dole i wszyscy razem jemy śniadania. Ja, Nina, Kath oraz Sam. Dzisiaj mi się poszczęściło i spożywałem swój posiłek w samotności. Z Katherine nie mam jak pogadać skoro całymi dniami jej nie ma w domu. Dzisiaj wyszła względem takim że się pokłóciła z Niną więc rozumiem. Ale w inne dni? Gdzie cały dzień się podziewa? Nie uwierzę że chodzi i zwiedza Los Angeles to w ogóle nie w jej stylu. Balować o godzinie czternastej też nie wchodzi w grę. Może kogoś ma?.. Z Niną też nie mam już tak dobrego kontaktu jak kiedyś. Jej też nie ma. Znaczy jest. Albo siedzi cały dzień w pokoju zamknięta na klucz lub wychodzi i wraca do domu o dwudziestej pierwszej szczęśliwa jakby się na nowo narodziła czy coś w ten deseń. A Samanta... Sam się do mnie od wczoraj nie odzywa nie mam zielonego pojęcia co zrobiłem nie tak. Wczoraj wszystko było dobrze, śmialiśmy się, wygłupialiśmy, rozmawialiśmy. A dziś? Dzisiaj nawet nie zeszła na śniadanie. Pójdę do jej pokoju i ją przeproszę. Ewentualnie dowiem się chociaż co takiego zrobiłem. Bez pukania do drzwi wszedłem do środka.
-Sam jesteś na mnie zła? Czy ja coś zrobiłem nie tak? Bo jeśli tak.. to jest mi strasznie przykro. Aczkolwiek proszę powiedz mi co takiego zrobiłem. -Wziąłem głęboki wdech spoglądając na Samantę. Jej oczy były lekko spuchnięte, jakby płakała.

image
-Czemu sądzisz że coś zrobiłeś?-zapytała bardzo powoli. Jej głos był miękki. Teraz wiem że płakała.
-Nie zeszłaś na dół na śniadanie. Nie odzywasz się od wczoraj do mnie. -powiedziałem nerwowo spoglądając na swoje stopy.
-Nie odzywam się do nikogo od wczoraj.. -mruknęła tak bym jej nie usłyszał.
-Sam co się dzieję?-zapytałem podchodząc do niej bliżej.
-Nic. -odpowiedziała po chwili zastanowienia. Z jej oczu popłynęło kilka kropel łez które od razu otarła.
-Sami widzę że coś jest nie tak. Ktoś Cię zranił księżniczko?-spytałem troskliwie.
-Nnn.. nie. -powiedziała wpatrując się w jeden punkt. Jej oczy znów się zaszkliły. Nie mogę patrzeć gdy ona tak strasznie cierpi a ja nie wiem z jakiego powodu.
-Sam kochanie.. możesz mi powiedzieć. Ktoś Ci coś zrobił? Stało się coś? -zapytałem siadając obok niej. Delikatnie odgarnąłem jej włosy na co Sam zareagowała dość dziwnie. Jakby się wystraszyła. Nagle moim oczom ukazał się fioletowy siniak na jej szyi.
-O boże, Sam kto Ci to zrobił?-zapytałem spoglądając jej w oczy. Były tak strasznie szkliste że wiedziałem że zaraz wybuchnie płaczem. Objąłem ją i głaskałem po głowie. Pobiła się z kimś? A może ktoś jej coś zrobił? Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić. 
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Opowiedz mi co się stało słoneczko. Sami... -zacząłem. Bardzo mocno ją do siebie przytuliłem i pocałowałem w czoło. Puściła uścisk po czym otarła oczy z łez. Delikatnie się uśmiechnęła ale było widać że uśmiech jest udawany. Uśmiech i łzy? Coś tutaj nie gra.
-Wczoraj... Wczoraj gdy wyszłam razem z Hann poszłyśmy na domówkę. Nawet nie wiem u kogo to w sumie nie jest istotne. Był alkohol, fajki, narkotyki. Jak to na imprezach. -słuchałem uważnie. Domyślałem się co się stało ale liczyłem że tego nie powie. Liczyłem że może ktoś ją rzucił albo że jej najlepsza przyjaciółka złamała nogę i dla tego płacze. Niestety ale w to wątpię. Sam zaczęła znów płakać a ja gładziłem jej plecy oraz głaskałem włosy by czuła się bezpieczna. -Iii.. Tańczyliśmy, piliśmy wiadomo. Nalałam do kubka drinka upiłam łyka i postawiłam go obok siebie. Chciałam potańczyć więc odeszłam na moment od stolika. Gdy wróciłam skończyłam mojego drinka. Pamiętam jeszcze że później tańczyłam z paroma facetami, że wypiłam jeszcze około dziesięć kubków. Więc nikt mi niczego nie dosypał. Wzięłam jakieś narkotyki od znajomych, znajomych. Zażyłam dwie kapsułki żeby mieć dobry odlot. Ale nie było niczego podobnego. Było normalnie. Może z dziesięć minut, bo potem urwał mi się film. Mam jakieś krótkotrwałe scenki z tego wszystkiego. Aczkolwiek nie jestem pewna czy są prawdziwe czy to była halucynacja. Jer, boże.. -płakała. Płakała jak dziecko a ja słuchałem. Nie mogłem uwierzyć. Jak można zrobić siedemnastolatce.. komukolwiek coś takiego? Przecież ona niczemu nie jest winna. Jak pomyślę że ktoś zabrał ją do toalety i obmacywał a co dopiero że uczynił się do takiego czynu, krzywdząc ją psychicznie jak i fizycznie.. Najchętniej bym kogoś takiego zamordował z zimną krwią w biały dzień.
-Pamiętam.. jeśli to nie była halucynacja, byłam w toalecie z nim. Wiem że był to szatyn ale nie znam go. Miał brązowe oczy. Byliśmy w kabinie a on mnie całował, mimo że tego nie chciałam... Prosiłam by przestał ale nie skutkowało...-Sam zaczęła płakać wtulając się we mnie. Ja sam uroniłem paręnaście łez.



-Przepraszam Cię Sam.. -powiedziałem płacząc. Sam otarła swoje łzy ale i tak wiedziałem że zaraz znów zacznie płakać. Zaraz po tym otarła moje łzy. 
-Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina. -powiedziała próbując się uśmiechnąć. 
-Gdybym wtedy z wami poszedł nie byłoby takiej sytuacji. Przepraszam Cię kochanie. Znajdziemy tego, kto ci to zrobił. Obiecuję Ci że poniesie za to konsekwencję. Obiecuję Ci to Sami. -powiedziałem przyciągając ją do siebie. Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Starałem się ją pocieszyć ale niestety prawda jest taka że to co się stało zostanie w jej psychice na zawsze. Najlepsi specjaliści nawet jej nie pomogą. Teraz najważniejsze by czuła się kochana i że nie jest z tym sama. Że chcę jej pomóc. Że jest dla mnie ważna. Drugą zaś sprawą będzie odnalezienie tego fagasa. Nie puszczę mu tego płazem. Skrzywdził biedną niewinną dziewczynę. Kiedy trafi za kratki już nie skrzywdzi żadnej dziewczyny. Boże.. Biedna mała Sam.


*_______________________*

Cześć Kochani! Wiem taki trochę.. Smutny rozdział wyszedł. Ale nawet nie wiecie jak trudno było mi go napisać (pomijając że znam się trochę na psychologi) między innymi chciałam by trochę inaczej to wyszło ale nie jest źle. I tak wiem że w tym rozdziale nie ma Niny. W następnym zaś skupie się na niej i na wątku Sam i Jeremmyego. Ale już nie zanudza swoimi przemyśleniami haha. Do rzeczy...

Cholernie dziękuję za ponak pięć tysięcy wyświetleń! Jesteście cudowni, tylko dzięki wam mam ochotę oraz wenę by dalej pisać.
Dziękuję za 6 obserwatorów! To wiele dla mnie znaczy. <3
I chcę ogromnie i serdecznie podziękować wspaniałej Nice, która pomaga zdobyć mi czytelników promując mojego bloga na swoim. Dziękuje kochana!<3:)




piątek, 11 kwietnia 2014

5.

Skomentuj - to dla Ciebie chwila, a dla mnie motywacja oraz uśmiech na twarzy.
_________

Miłość, sen i śmierć przychodzą po­mału, więc schwyć mnie za włosy i moc­no pocałuj. 

....
-Hallo? -zapytałam.
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Hallo?.. -spytałam ponownie.
-Jest tam ktoś? -zadałam kolejne pytanie.
-Stefan to przestaje być zabawne. - powiedziałam.
Chciałam się rozłączyć, lecz nagle usłyszałam krzyk. Głośny krzyk.
Cholernie głośny krzyk. Mój telefon wypadł z mojej dłoni. 
...

Co jeśli coś mu się stało? Co jeśli ktoś, coś mu zrobił? Czemu zaczął krzyczeć? - W mojej głowie znajdowało się tysiące pytań. Lecz nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam telefon, wykręcając numer na Policję i ruszyłam w stronę drzwi.

Moim oczom ukazał się Stefan, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Automatycznie, rozłączyłam połączenie. Miałam ochotę go przytulić a zarazem mocno walnąć! To wcale nie było zabawne. Nikt normalny, nie robi takich żartów, bo przecież.. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny śmiech Stefana.


-Co cię bawi? -zapytałam jak gdyby nigdy nic.
-Twoja wcześniejsza mina. -powiedział, szeroko się uśmiechając. Właściwie teraz rozumiem. Przeważnie kiedy się czymś martwię bądź denerwuję, wyglądam jak ktoś z innej planety. 
-Po za tym droga Nino, nie sądziłem że aż tak się przejmiesz tym że mogło by mi się coś stać.. -Uśmiechnął się jak głupek.
-To wcale nie było zabawne. -powiedziałam z powagą.
-Wiem.. Masz całkowitą racje. 
-Naprawdę?-spytałam lekko zdziwiona iż tak łatwo odpuścił.
-Tak.. Bo.. Ty nie widziałaś tej swojej paniki i śmiesznej miny.. Powinienem był to nagrać. Wtedy byś również uważała że to jest śmieszne! -powiedział.


-Tak, pewnie by tak było. -powiedziałam z irytacją w głosie.
-Mam nadzieję że, nie jesteś na mnie zła?- zapytał.
-Ależ skąd! Jestem po prostu super, szczęśliwa że prawie zadzwoniłam na policję z twojego głupiego powodu, a raczej z twojego w ogóle nie przemyślanego żartu! Stefan, jesteś gorszy niż 6 latek! -krzyknęłam.
-Tak samo słodki?- Zrobił maślane oczy. Naprawdę gorzej niż dziecko!
Westchnęłam, i pokręciłam przeczącą głową, nie mogąc uwierzyć że głupota ludzka sięga aż takich granic i zabrałam sweter z łóżka.
-Więc gdzie mnie zabierasz? -zapytałam.
-Dokąd tylko zechcesz skarbie. -Ukłonił się i otworzył mi drzwi.
-Po pierwsze, nie nazywaj mnie 'skarbem', nie lubię kiedy się mówi do mnie inaczej niż po prostu Nina. To pierwszy powód, a drugi to taki że ledwo mnie znasz, a 'skarbem' nazywa się osobę która jest dla tej drugiej osoby ważna. Więc po prostu Nina. -powiedziałam wychodząc z domu a za mną poszedł również Stefan.
-Po pierwsze..Będę Ci mówił skarbie, bo to Ci pasuję oraz dlatego że jesteś dla mnie również ważna. -powiedział, omijając moją osobę siadając na miejscu kierowcy. Na mojej twarzy pojawiły się dwa delikatne wypieki, zwane potocznie rumieńcami. Otworzyłam drzwi od samochodu i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Więc dokąd jedziemy? -zapytałam po raz kolejny.
-Hmm.. co powiesz na lody? -zapytał uroczo.
-Jestem stanowczo na tak! -Krzyknęłam uśmiechając się. Ze Stefanem cofam się rozwojowo, o około 8 lat. Miło jest powrócić do beztroskiego trybu życia, gdzie liczy się tylko chwila.. 
Stefan włączył radio i razem zaczęliśmy śpiewać nijaką piosenkę  Sterling'a Kingh'a w duecie z Anną Margaret. Piosenka stanowczo nie należała do muzyki której słucham gdyż, była zbyt wesoła oraz zbyt dziecinna. Aczkolwiek gdy spędzam czas ze Stefanem czuję się jakbym miała 10 lat, więc.. 
-Byłaś kiedyś w Kalifornii? -Zapytał Stefan, gdy piosenka dobiegła końca. 
-Pochodzę z Kalifornii. - Uśmiechnęłam się, delikatnie.
-Naprawdę? -Zapytał zdziwiony.
-Tak.. -Od powiedziałam, zamyślając nad moim całym życiem które tam spędziłam.
-A ty? Byłeś kiedykolwiek w Kalifornii? -zadałam pytanie po jakiś 2 minutach. 
-Zawsze chciałem tam pojechać, ale nigdy tam jeszcze nie byłem..
-Jeśli będę kiedyś jechała do Kalifornii, zabiorę Cię ze sobą, jeśli zechcesz. -Przygryzłam dolną wargę. Głupi nawyk..
-Chętnie. -powiedział, posyłając mi szczery uśmiech. Odwzajemniłam jego gest.
Nie! Nina, co ty znowu wygadujesz? Ty, go przecierz PRAKTYCZNIE NIE ZNASZ! Jak możesz mu to proponować? Znasz go tylko 2 dni, więc.. halo? Kto normalny coś takiego proponuje? I kto normalny zaakceptował by taką propozycję? No cóż.. najwyraźniej Stefan.
-I oto jesteśmy. -Stefan zatrzymał swój samochód, na nijakim podjeździe, i wyszedł z miejsca kierowcy a zaraz po tym otworzył drzwi z mojej strony. Uśmiechnęłam się, i zabrałam swój sweter z siedzenia. Teraz było chłodniej niż przedtem.
-Dobrze że wzięłam ten sweter. -powiedziałam opatulając się nim.
-Mówisz?.. Przecież nie jest zimno. -rzucił.
-Ale nie jest ciepło. -od powiedziałam pewnie, na co Stefan się zaśmiał.
-Dlaczego się znowu ze mnie śmiejesz? -zapytałam po raz kolejny podirytowana.
-Mówiąc o pogodzie, zachowujesz się jakbyś opisywała strategię na jakąś wojnę. Jesteś taka, pewna siebie i wiesz doskonale co mówisz. A rozmawialiśmy tylko o pogodzie, nie o zamachu na Królowę Elżbietę drugą. -Lekko popchnęłam go na bok i oboje zaczęliśmy chichotać z mojego zachowania. Faktycznie, kiedy wiem w stu procentach czego chcę bądź co jest, to zachowuję się jakbym wykładała jakiś wykład na Biologi, bądź tak jak powiedział Stefan -jakbym rozmawiała o trzeciej wojnie światowej.
-Chodźmy już po te lody!-mruknęłam.
-Już dobrze. Pójdziemy po lody. Takie małe pytanie.. mają być również ze swetrem? Bo wiesz że, im także może być zimno? 
-Stefan!-krzyknęłam. -To wcale nie jest zabawne!-dodałam, wymijając go.
-Nina! Przepraszam Cię. Nie chciałem Cię w jakiś sposób urazić! To były tylo żarty!-Skończywszy swoją wypowiedź, dogonił moją osobę i delikatnie mnie objął.
-Nie uraziłeś. Po prostu naśmiewanie się z kogoś mnie irytuję. -rzuciłam ponuro.
-Hej.. -zaczął. 


-Wcale się z Ciebie nie naśmiewałem. To były żarty. W życiu bym nawet nie pomyślał by się z Ciebie naśmiewać! -powiedział Stefan, zakładając mi sweter który chwilę wcześniej ściągłam.
-I pamiętaj, że nawet jeśli.. Masz trzymać na swoim. Nie ma, że nie. Ma być tak jak uważasz, i nie powinnaś zmieniać zdania gdy komuś, ono nie przypadnie do gustu. -powiedział po czym mnie przytulił. Jest taki miękki.. Taki ciepły.. Mogłabym być w takiej pozycji cały dzień.. Nie! STOP. Nie, nie mogłabym. Nie, nie chciałabym. Pod żadnym pozorem i za wszystkie pieniądze świata bym nie chciała spędzić dłużej w jego ramionach niż 15 sekund. W tym samym momencie, Stefan przestał mnie obejmować. Nawet nie zauważyłam że znajdowaliśmy się obok budki z lodami. 
-Jaki smak? 
-Sama nie wiem.. Ile gałek mogę wziąć?-zapytałam.
-Jeśli zdołasz zjeść więcej niż 10, będę pełny podziwu!-powiedział uśmiechając się.
-Ledwo zjadam 3.. -powiedziałam smutnym głosem. -Ale dobrze. Orzechowy, Pistacjowy i Malinowy. -uśmiechnęłam się szeroko. Stefan odwzajemnił uśmiech i poszedł kupić lody, a ja w tym czasie zajęłam wolną ławkę. Obserwowałam ludzi w parku. Samotni, szczęśliwi, zakochani.. Jest tak dużo różnych ludzi z różnymi emocjami.. U niektórych widać je na pierwszy rzut oka. U innych zaś, trzeba kopać naprawdę głęboko by wiedzieć co tak naprawdę czują. Sama wiem doskonale jak to jest być z pozoru 'szczęśliwym' a w środku czuć że wszystko, każdy mięsień, każda kończyna, każda kość i twoja cała dusza umiera ze smutku.. Dlatego w pewnym sensie, rozumiem dlaczego ludzie ukrywają swoje prawdziwe emocje.
-Proszę. -Stefan wręczył mi mojego loda, siadając obok mnie. -Dziękuje. -powiedziałam, kosztując górnego smaku. Malina. 
-Dlaczego jesteś właściwie tutaj? To znaczy.. Czemu się przeniosłaś z Kalifornii tutaj, do Los Angeles? -Nie jestem, pewna czy chcę mu to powiedzieć. Nie jestem pewna, czy chciałabym komukolwiek o tym powiedzieć. Osoby które wiedzą dlaczego, to tylko moje rodzeństwo. Bo w rzeczywistości to przecierz nie to że chcemy mieć lepsze życie. Wtedy to było by zbyt proste. Choć w sumie, to i tak nie daleko od Kalifornii. Mój pomysł, to już w ogóle był z lekka nie normalny.. Ja chciałam się przenieść do Wielkiej Brytanii.. Kto wie, może będziemy zmuszeni by się tam przenieść jeśli nie przypadniemy ciotce do gustu. Zresztą, jak Jer skończy 21 lat, wtedy nasze 'trio' się rozpadnie. Wtedy będzie już koniec. Wszystkiego. Nagle zauważyłam że, Stefan nadal czeka na moją odpowiedź.
-Wiesz.. czasem dużo spraw się komplikuję. Czasem życie przybiera inny kształt.. Inny obrót spraw. Wtedy wszystko się cholernie komplikuję co sprowadza się przeważnie do poddania się. W mo.. w naszym przypadku raczej do ucieczki. -powiedziałam po powiedzeniu tego samego zdanie cztery razy w swojej głowie. -Ale proszę.. -dodałam. -Nie pytaj, o moją przeszłość. Nie lubię niej rozmawiać. -poprosiłam.
-Um, dobrze. Jeśli chcesz to, to uszanuję. Sam nie lubię rozmawiać o mojej przeszłości. Nie dlatego że jest jakaś tragiczna. Raczej dlatego że jest nudna, mało interesująca i smutna. -zaczął. -Miałaś tak kiedyś że straciłaś kogoś bliskiego? Czy ja wiem.. Rodziców? Chłopaka? Babcię? Przyjaciółkę? - Właśnie padło TE pytanie, którego tak bardzo nie chciałam. Tak bardzo nie chciałam by ono, wypłynęło z jego ust. A jednak.
-Tak. Rodziców oraz chłopaka. Reszta rodziny właściwie nie żyję. To znaczy.. Babcia i Dziadek żyją. Niestety mieszkają w Europie, co również sprawia że naprawdę rzadko ich widzimy. Raz na pięć lat, jeśli już w ogóle. Gdy moi rodzice żyli, to często.. To znaczy w ciągu roku ich widzieliśmy. Teraz praktycznie nie mamy kontaktu.. Zaś u Ciotki i kuzynki mieszkamy. To jedyna rodzina jaka nam pozostała. -mówiłam szepcząc.
-Ja.. Przepraszam Cię Nino. Nie chciałem sprawić Ci bólu.
-Nie sprawiłeś. -Uśmiechnęłam się, lecz w moim oku pojawiła się łza.
-Owszem. Wiem jak to jest mówić o zmarłych.. Zwłaszcza rodzicach. Sam straciłem Ojca. -powiedział przytulając mnie do siebie. W tym momencie nie myślałam o tym że mnie obejmuję. Potrzebowałam tego. I to bardzo. 
-Dziękuję. -powiedziałam całując go w policzek. 


Z punktu widzenia Katherine 

Każdy sen, ten cza­row­ny i piękny, zbyt długo śniony za­mienia się w koszmar. A z ta­kiego budzi­my się z krzykiem. 

Objął mnie i pocałował. Po krótkiej chwili nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne. Dalej się całując, Connor wstał trzymając mnie, a ja a dokładniej moje nogi, były wokół jego tali. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, byłam już tylko w dżinsach, które szybko ściągnęłam, nie przestając się całować. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się w łóżku namiętnie się obmacując i całując.*




Nagle moje oczy się otworzyły. Czyżby to był sen? Mój mózg, jest aż tak zdolny by stworzyć człowieka, rozmawiać z nim a na koniec się z nim przespać? Ale.. Gdzie ja w ogóle jestem?
Spojrzałam czy mam na sobie ubrania. Ubrania spoczywały na mnie tak jak je ubrałam. Obok mnie nikogo nie było, aczkolwiek nie byłam w swoim domu. Rozejrzałam się dokładnie dookoła i dopiero teraz zrozumiałam. Snem była ostatnia część! Connor'a poznałam. Dobre jest to że aż tak nie zbzikowałam by wymyślać, osobę która nie istnieje. To znaczy istnieje, ale śmiesznie by było gdyby nie istniała, huh. Wracając.. jestem głodna. Podciągłam się do pozycji siedzącej, i odrzuciłam koc na drugi koniec sofy. 
-Connor, kiedy będzie pizza? -zapytałam.
-Och, obudziłaś się.. -powiedział odwracając głowę w moją stronę żując kawałek pizzy. O nie! Jak mógł mnie nie obudzić! Każdy wie, że mnie się budzi kiedy jest jedzenie! Zdenerwowana wstałam z sofy i zebrałam trzy kawałki pizzy, robiąc z nich jedną dużą kanapkę.
-Zjesz to?-zapytał zszokowany Connor.
-Nie, będę się na to gapić i czekać aż mnie przytuli, wiesz? -zapytałam jak idiotka, dodając do zdania 'jad'. 
-Widzę że jesz więcej niż ja.. -dodał zdumiony.
-Wątpię. Zeżarłeś prawie połowę mega Pizzy, i nadal ją żujesz więc nie wątpliwie będziesz jadł dalej. Dlatego mam zamiar Cię chociarz dogonić. -Uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Mnie się nie da dogonić w jedzeniu. Zwłaszcza w jedzeniu pizzy. -dodał z triumfalnym i pewnym wyrazem twarzy.
-Och, czyżby? -chciałam się z nim podroczyć.
-Czyżby wyzwanie? -zapytał.
-Nie, nie.. Nie zniósł byś faktu iż pokonała Cię dziewczyna. Bo przecierz wy mężczyźni nie moglibyście uwierzyć by dziewczyna była by w czymkolwiek lepsza niż wy. Co jest popierdolone, bo to tylko stereotyp.. Ale nie wnikam w waszą psychikę. -Nabrałam powietrze w płuca, po czym je wypuściłam.
-To nie żaden stereotyp. -Uśmiechnął się. -To czysta prawda, Kath. -dodał przechodząc obok mnie i klepiąc po ramieniu. 

                                     

Przemyślałam dokładnie co powiedział i zrozumiałam że rzucił mi wyzwanie, nie do odrzucenia. Powtórzyłam jego słowa w myślach, jakbym naśladowała jego głupotę i zaczęłam mówić.
-Jesteś takim pieprzonym kretynem, który nie ma pojęcia o życiu. Który nie ma swojego zdania, bo sugeruję się tym co inni mówią. Ty nie masz po prostu jaj, Connor. -Wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnęłam się triumfalnie gdyż wiedziałam że żadne inne zdanie by tego nie przebiło. Po za tym to była prawda. Jak można kpić z płci przeciwnej, bo jakieś stereotypy mówią że każda kobieta nie potrafi niczego innego robić niż siedzieć w domu niczym kura domowa i sprzątać, prać, gotować.. Przecierz to jest chore. Connor zatrzymał się w miejscu lecz nie odwrócił. Podeszłam do niego bliżej.
-Och, nie czekaj. Tu są! -ścisnęłam jego 'dwa klejnoty' odchodząc, po czym się odwróciłam.
-Widzisz skarbie.. Tak działamy na facetów. Wystarczy że ruszymy palcem to im stoi. -puściłam mu oczko. Jego mina była bezcenna. Jego usta.. jego cała twarz była uformowana w ogromną literę 'O'.
-Do widzenia. -powiedziałam otwierając drzwi zarazem nakładając na swoje barki kurtkę. -Jeszcze się spotkamy Connor, więc zachowaj Pizze. -dodałam miłym tonem, po czym wyszłam. Jak mniemam on nadal tam stał i chyba dopiero teraz do niego dotarło o czym w ogóle rozmawialiśmy. No cóż.
Podwinęłam rękawy swojej kurtki, i usiadłam na ławce. Wyjęłam swój portfel i popatrzyłam na zdjęcie które się w nim znajdowało. Ja, Mama, Tata, Jeremmy, Nina.. Tęsknie za rodzicami. Mimo że jestem tak zwaną 'suką bez uczuć'. To znaczy.. Nie tęsknie za nimi tak jak Nina bądź Jer. Tęsknie ale tak jakbym straciła Przyjaciółkę, a nie rodziców. Bo kiedy zmarli, nie płakałam jak Nina czy Jer. Gdy to usłyszałam owszem, popłynęło mi kilka łez ale zachowałam zimną krew. Nie rzucałam się po podłodze krzycząc że to nie możliwe.. Poszłam powoli na górę do swojego pokoju, i siedziałam na łóżku wpatrując się w jedno miejsce przez 4 godziny. Pytając się ciągle w myślach, dlaczego. Dlaczego oni.. dlaczego On. Tak, Ian.. On zginął wraz z nimi. I bardziej czułam ból kiedy dotarło do mnie że to go już nigdy, przenigdy nie zobaczę. Ale nie płakałam. Nie dramatyzowałam. Życie toczy się dalej czyż nie? Choć, tamta noc była cholernie ciężka. Bo jednak w nocy płakałam. Płakałam tak cicho a zarazem tak głośno.. Lecz mój płacz słyszała tylko poduszka. Od tamtej pory, właśnie stałam się jeszcze bardziej na wszystko i wszystkich obojętna. Z wrednej zołzy, stałam się suką bez uczuć. No cóż, charakteru jak i życia się nie wybiera. Aczkolwiek czuję się dobrze będąc tym kim jestem. Lubię taką siebie.


Z punktu widzenia Jeremmy'ego

Up­rzej­me spoj­rze­nie i uśmiech znaczą często więcej, niż uda­na rozmowa. 



Ze smacznego snu, wybudził mnie czyiś głos. 
-Nie.. nie proszę.. -wymamrotałem przymrużając oczy. 
-Oj nie! -Sam mnie obudziła. Mogłem się tego domyśleć.. A tak smacznie mi się spało!
-Jer, jest już 16.00, człowieku spałeś 4 godziny! -powiedziała zirytowana ściągając ze mnie kołdrę, zaraz po tym szybko odsłoniła rolety. 
-Pośpiesz się Jer. Bo będę zmuszona użyć tego!-Wskazała na wazon z kwiatami. Chodziło jej o wodę.. 
Mimowolnie i bardzo powoli wstałem z łózka, ziewając. 
-Jestem ciekawa jak ty uśniesz dzisiaj w nocy?-pokręciła głową z niedowierzeniem, i podała mi ciastko.
-Mh, dzięki. -podziękowałem po czym włożyłem okrągłe ciasteczko do buzi. -A co do twojego pytania, to proste. Nie pójdę spać. Odeśpię w dzień, tak jak dzisiaj. -Wyszczerzyłem się.
-Widzę że coś masz z psychiką.. -powiedziała chichocząc.
-Nie zaprzeczę.. -potwierdziłem po czym objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy do salonu.
-Ej, Jer bo mam gościa.. -zaczęła Sam. Kurde nie chcę jej przeszkadzać w jakiś sposób.. 
-Jeśli chcesz to mogę, em.. wyjść czy coś? -zapytałem.
-Co? Huh, nie! -Sam zaczęła chichotać, zarazem pokazując swój przeuroczy uśmiech. No przecierz.. ugh.
-Ha Ha Ha. -powiedziałem lekko popychając ją na lewą stronę.
-Ej! -krzyknęła 'obrażona'.
-No właśnie.. -powiedziałem uśmiechając się. Sam mnie również popchnęła na co zaczęła znowu chichotać.
-Idioto, mój ruch był do przewidzenia. -dodała szczerząc się.
-Hej, hej! -zacząłem się bronić. -Może i mam coś z umysłem, ale.. Ale nie jestem pod żadnym względem idiotą! -Wypowiadając te zdanie zrobiłem odruchowo obrażoną minę.
-Ojoj. Nie chciałam Cię obrazić. -powiedziała lekko się do mnie przytulając. -Chciałam Ci tylko wyznać prawdę. -dodała całując mnie w policzek.
-Mam nadzieję że przemyślałaś dokładnie to, co powiedziałaś.- mruknąłem jej do ucha. Spojrzała na mnie zdziwiona, na co tylko się uśmiechnąłem. Popchnąłem ją pod ścianę po czym przerzuciłem ją przez swoje plecy trzymając jej nogi. Sam waliła mnie w plecy, a ja miałem tylko większą 'satyswakcję'. Wszedłem do pierwszego lepszego pokoju i położyłem Sam na łóżku a moja osoba znalazła się nad nią. A moje ręce powędrowały.. właściwie były na jej całym ciele. Zacząłem ją gilgotać.
-Jer! Jer! Jeremmy! -krzyczała. -Jer, błagam! Jer.. nie, proszę! Jer! -krzyczała śmiejąc się.
-Jestem Idiotą?-zapytałem, po czym przestałem ją gilgotać czekając na odpowiedź. Cisza.
-Tak. -powiedziała po czym, to ona znalazła się nade mną. -Nigdy więcej tego nie rób głupku!-mówiła śmiejąc się z tej całej sytuacji a ja wraz z nią. Po krótkiej chwili obydwoje znaleźliśmy się na dole. Gdy weszliśmy do salonu moim oczom ukazała się średnia blondynka o niebieskich oczach. Była.. była idealna. Miała taki piękny uśmiech a te dołeczki.. Och! A jakie miała oczy, jakbym patrzył na ocean. Coś było w jej urodzie co strasznie.. mnie pociągało.
-Jeremmy. -wskazała na mnie palcem. -Hannah. -tym razem wskazała na swoją przyjaciółkę.
-Miło mi. -podałem Hannie swoją dłoń uśmiechając się. -Mnie również.-Hannah odwzajemniła obydwie czynności, a co jeszcze bardziej się wyszczerzyłem.
-Sam, nie opowiadałaś że mieszkasz w jednym domu z takim ciachem!-Krzyknęła Hannah, po czym zrobiła minę obrażonego dziecka i cała nasza trójka wybuchła nie opanowanym śmiechem.
-Więc em.. może gdzieś wyskoczymy? -spytałem. Dziewczyny popatrzyły na siebie pytająco., po czym Sam zaczęła mówić.
-Wybacz kotku, aczkolwiek jesteśmy oczekiwane w innym miejscu. -powiedziała po czym pocałowała mnie w policzek.
-No cóż może innym razem.. -dodałem. -Miło było Cię poznać piękna. -szepnąłem do ucha Hann, i delikatnie przygryzłem płatek jej ucha. Dyskretnie spojrzałem na jej wyraz twarzy - na jej twarzy pojawiły się dwa delikatne aczkolwiek widoczne rumieńce na co tylko się uśmiechnąłem. Po krótkiej chwili stania w takiej pozycji oboje usłyszeliśmy głos Sam.
-Hannah nie zapominaj o czym wcześniej rozmawiałyśmy i o czym Ci mówiłam. -W jej głosie usłyszałem coś czego nigdy nie słyszałem..
-Oh, tak, tak. -powiedziała Hann po czym tylko się uśmiechnęła i podążyła za Sam.



-Narazie dziewczyny!-krzyknąłem idąc do kuchni po coś do picia.






* _____________________ *

* (KURSYWA) - sen, wspomnienia.

Chciałam was przeprosić(?) iż rozdział jest tak późno. Był gotowy od 2 tygodni (dopisałam teraz końcówkę wątku z Hanną, Sam i Jer'em.) aczkolwiek nie miałam dostępu do komputera. Ale jak widzicie rozdział jest długi i wcale nie taki nudy, więc mam nadzieję że mi to wybaczycie!:) Chciałam wam wszystkim również życzyć Zdrowych, Szczęśliwych, Miłych i Cudownych Świąt Wielkanocnych! Jejku, ależ ten czas szybko leci.. jeszcze niedawno było lato 2013, a tu proszę mamy wiosnę 2014. Po za tym, jutro wyjeżdżam na Święta do Polski, do rodzinki i nie będę miała czasu/weny/ochoty na pisanie. Więc rozdziału można się spodziewać w połowie maja. Jeszcze raz zdrowych i wesołych świąt :)!




niedziela, 16 marca 2014

4.

Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona,  że ośmielam się w to wierzyć.

Po przeczytaniu tego tekstu, wpatrywałam się z powagą w telefon. Zacisnęłam zęby i przełknęłam ślinę. Pewnie.. to pewnie jakiś zbieg okoliczności. Jakiemuś bachorowi się nudzi i piszę takie rzeczy. A to wideo mógł przecierz każdy nagrać jeśli bym go o to poprosiła, prawda? Tak. Po prostu dramatyzuję. To być może stres czy coś. Tak, z pewnością. Wymyślam, po prostu.. Dramatyzuję. To tylko przemęczenie.
Odłożyłam Telefon na komodę, i zanurzyłam się w ciepłej wodzie.



Po około 15 minutach, postanowiłam wyjść już z chłodnej wody. Wstałam i otarłam się miękkim ręcznikiem. Spojrzałam w lustro i mimowolnie się usmiechnęłam. Odgarnęłam włosy do tyłu a ręcznik zawiązałam jakby w sukienkę i poszłam do pokoju.
Z szafy wyjełam świeżą bieliznę oraz luźną koszule. Szybko się przebrałam ponownie idąc do toalety.
Rozczesałam swoje długie i mokre włosy oraz umyłam zęby. Przeglądałam się jeszcze w lustrze, rozmyślając nad treścią tej wiadomości.. Bo przecierz z kim ja niby, nie powinnam była się spotykać? Zresztą.. to był pewnie tylko żart, a ja biorę to na poważnie. ..Zaczynam się stawać wrażliwą osobą. A tego nie chcemy. Osobiście uważam że osoba bez uczuć tak zwana 'suka społeczeństwa' ma łatwiejsze życie niż inni. Bo w końcu jako właśnie taka 'suka', każda znajomość to nic nie warte słowa. Każda osoba która mnie opuści, zrani.. Nic a nic mnie to nie zaboli. Dlaczego? Bo się w to wszystko nie angażuję. Mam w dupie co ktoś o mnie myśli.  Pfft.. Po za tym, dużo łatwiej mieć na wszystko wyjebane niż przejmować się tym czy zdąrze na autobus czy nie. Pokręciłam głową, i ruszyłam w stronę łóżka. Marzę o tym by się w końcu porządnie wyspać! 

*^*
Z punktu widzenia Niny


Ubrałam ciepłe kapcie i wstałam na równe nogi. Dzisiaj byłam w niezmiernie dobrym humorze. Od dłuższego czasu, nie czułam się tak świetnie. Poszłam do łazienki się odświeżyć.
Ubrałam się w wygodny strój, i poszłam do kuchni po szklankę zimnej wody z cytryną. Pogoda byłą dzisiaj wręcz wspaniała. Kiedy znalazłam się w kuchni, wziełam dodatkowo nieplanowanego rogala i wyszłam na ogód, gdyż nikogo i tak nie było. Wszyscy jeszcze spali. Tak, sądzę.
Usiadłam na huśtawcę, a promienie słoneczne padały na moją twarz. Zdecydowanie jest już lato. Lato jest wspaniałą porą roku. Ziepło, słonecznie, dźwięk śpiewających ptaków.. Tak, to moja ulubiona pora roku. Wygrzewając się w słońcu, dostałam sms'a.

od: Stefan
Cześć piękna! Jak ci mija poranek? Bardzo się nudzisz bez mojej osoby..? Przepraszam. Ale obiecuję że jak się spotkamy to, to wynagrodzę! Trzymaj się młoda i się szykuj! 
Stefan xoxo

Pokręciłam głową z niedowierzeniem i się uśmiechnęłam. Dzisiejszy dzień wydaję się być jednym z lepszych dni w ciągu tego miesiąca. Mimowolnie zerknęłam na zegarek w telefonie '10.06', przesiedziałam tutaj chyba dobre półtorej godziny, wszyscy już pewnie powstawali..

Kiedy znalazłam się w jadalni, Jer i Sam zaciekle o czymś dyskutowali.. Chyba chodziło o piosenkę, aczkolwiek nie przysłuchiwałam się im za bardzo. Za to Kath nie raczyła się pojawić. Chociarz nie zdziwiłabym się gdyby moja siostra nadal spała.. Wzruszyłam ramionami, i nalałam sobię do szklanki zimnego mleka.
-Nina, nie jesz? - zapytał Jeremmy.
-Nie mam jakoś apetytu.. - odpowiedziałam obojetnie. Jeremmy kiwnął głową na zrozumienie. Uśmiechnęłam się, i dopiłam swoje mleko do końca.
Usłyszałam dźwięk sms'a, aczkolwiek dźwięk nie pochodził z mojego telefonu. Sam spojrzała na wyświetlacz swojego Smartphona, a jej mina po przeczytaniu wiadomości automatycznie zrzędła.



- Co się jest? - zadał pytanie Jer.
- Moja matka, przyjeżdża po jutrze. A miała przyjechać za tydzień..
- Sam, czemu ty się jej aż tak czepiasz? - zapytałam lekko podirytowana. Może nie powinnam oceniać zachowania Sam, ale niestety ona sama tego nie zauważy. I raczej nigdy nie dowie się, jak to jest stracić obojga rodziców. Nikomu tego nie życzę. Ten cholerny ból i wspomnienia związane z nimi...
- Nie znasz jej. Kocham ją, wiadomo jest moją matką.. Ale jej zasady, są nieco przesadzone oraz nie ludzkie. Możesz myśleć że jestem rozkaprysioną małolatą, aczkolwiek nie masz pojęcia jaka ona jest. - Sam i tak nie zrozumie moich odczuć, oraz uczuć.. więc dalsza konfersacja na ten temat nie ma sensu.
- Być może. -dodałam, po czym wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Przejżałam się w lustrze i kiwnęłam głową z niedowierzeniem. Muszę się pomalować i jakoś porządniej ubrać!
Usiadłam na krzesełku, przy moim 'barze' z kosmetykami. Sam jest kochana, ona urządziła tak mój pokój. Zresztą ten cały dom jest cudowny.
Nałozyłam, naa twarz perłowy podkład, zaraz po tym puder na policzki. I całą resztę. Przejechałam błyszczykiem po wargach. Spojrzałam w lusterko i się uśmięchnełam. Idealnie!
Ruszyłam w stronę szafy szukając jakiś stosownych ubrań. Zaraz.. czy to ma być randka czy przyjacielskie spotkanie? Ubiorę się tak jak zazwyczaj. Sukienka na moim ciele to rzadkość, więc odmówię sobię tej przyjemności. Choć szczerze mówiąc lubię sukienki. Aczkolwiek dziś z niej zrezygnuję. Ubrałam czarne rurki, zwykły T-shirt, narzuciłam na niego sweter, a na stopy założyłam zwyczjne botki.
Przejrzałam sięw lustrze, od góry do dołu i stwierdziłam że wyglądam dobrze. Nie jestem jedną z tych dziewczyn które codziennie spędzają 2 godziny by dobrze wyglądać. Chcę się dobrze czuć jako ja sama, dlatego dbam o siebie. Ale nie przesadzam z tym jak niektórzy. 
Rozejrzałam się po pokoju, i doszłam do wniosku że powinnam posprzątać. Więc się za to zabrałam.


    Z punktu widzenia Katherine

Łzy spływały po moich policzkach, a w ręce trzymałam małą karteczkę a w niej wiadomość
' Na przyszłość nie zapomnij zasłonić okna. To był cudowny Striptiz skarbie/ Buziaczki - X X. '
Od dłuższego czasu je dostaję. Na początku miałam z tego ubaw. Później myślałam że się komuś nudzi, i do mnie pisze jakieś liściki czy SmS'y. Ale ta osoba wiedziała o mnie wszystko. Wszystkie sekrety, a nawet to jaką bielizne mam na sobie. Byłam.. Przynajmniej czułam się jak w puapce. Ogromny labiryt, którego nigdy wcześniej nie widziałam, a ta osoba w nim mieszkała. To było straszne. Ale nie mogłam nikomu o tym powiedzieć. Nie dlatego że nie chciałam. Ta osoba mi nie pozwalała. Miała na mnie mnóstwo haczyków. 

Kiedy wróciłam do rzeczywstości, poprawiłam delikatnie włosy przejeżdżając po nich ręką.
Katherine nigdy, przenigdy nie ma słabych stron. Jest silna, a zarazem delikatna. Jest wredna a zarazem cudowna. Jest po prostu tym kim zawsze chciała być. Udało się jej stać idealną sobą. I niczego nie udaje. Ona jedynie tłumi swoje uczucia w sobie ale - nie udaję. Jest suką, która nie ma uczuć i która nie kocha nikogo. A wszyscy kochają ją. Jest idealna.

Siedziałam w jadalni, jedząc płatki z mlekiem i rozmyślałam nad tym co by było gdyby moi rodzice żyli.



image

Może i jestem, tym kimś kim jestem. Nie mówię że się nie lubię. Uwielbiam to kim jestem. Niestety człowieczeństwo tego nie lubi, bo często próbuję do mnie wrócić. Nie cierpię tego.
Ale pomimo tego jak dużo złego zrobiłam i jak dużo rzeczy mnie nie interesuję, kochałam 3 osoby na świecie za które równie dobrze mogłabym umrzeć. Niestety tych trzech osób nie ma. Czasem zastanawiam się czemu to nie my.. Czemu to nie Ja i Nina zginęłyśmy, zamiast naszych rodziców i Ian'a. Wbijając sobie paznokcie w skórę, skupiłam się na bólu fizycznym na krótki moment. Wbijanie pznokci w różnie miejsca pomaga mi zapomniec o czym myślałam oraz dlaczego.
Kiedy skończyłam jeść odniosłam miskę do kuchni, a sama poleciałam na górę po portfel i telefon i wyszłam z domu.
Nie wiedziałam dokąd idę, oraz dlaczego. Dlatego zawsze to robiłam.
Kiedy doszłam do jakiegoś baru, po prostu weszłąm do środka.
-Whisky. -powiedziałam. Kelner po krótkiej chwili przyniósł szklankę whisky i wręczył mi ją do ręki ciepło się uśmiechając. Wywróciłam oczami, i wręczyłam mu banknot mówiąc by zatrzymał resztę.
Kanjpa, nie była dużo. Była mała i miała swój urok. Ludzie pili oglądając mecz siatkówki, inni jedli pośpiesznie śniadanie szykując się do pracy, a jeszcze inni jak ja po prostu spędzali swój wolny czas na nic nie robieniu. Odeszłam od baru, i usiadłam do pierwszego lepszego stolika, popijając Whisky.
Obok mnie usiadł pewien chłopak. Już chciałam zacząć się kłócić z jakiej kurwa racji, on dosiadł się koło mnie. Otworzyłam buzię i odwróciłam sięw jego strone. Spojrzałam w jego cudowne oczy, a język mi zesztywniał. Był strasznie.. pociągający.
-No cześć.. -powiedziałam jak słodka idiotka. Na ogół zawsze tak rozpoczynam z kimś znajomość.
-Cześć. -powiedział uśmiechając się do mnie.
Chwilkę wpatrywałam sięw jego boski oczy, ale zapomniałam że on to widzi. Cholera Kath ogarnij się!
-Masz jakieś imię?-zapytał.
-Wydaję mi się że każda osoba na ziemi ma jakieś tam swoje imię, nie sądzisz? -powiedziałam ironicznie. Nareszcie wróciła mi mowa, o wredności. Chłopak był umięśniony i strasznie pociągający. Na oko miał może 21.. 23 lata.
-Owszem. Ale są również takie osoby które tego właśnie imienia w istocie nie posiadają.. -dodał. Uśmiechnęłam się.
-Doprawdy? A znasz choćby jedną taką osobę? - zadałam kolejne pytanie.
-Tak, James'a. -wybuchłam śmiechem a chłopak razem ze mną.
-Więc chcesz mi powiedzieć że James, nie ma imienia tak?
-Dodkładnie tak. -odpowiedział bardzo poważnie.
-Niestety ale nie ufam matematykom.. -wykrztusiłam.
-A ja przemądrzałym szatynką. -odpowiedział dokuczliwie.
-Ja przynajmniej odróżniam szatynki od brunetek. -Powiedziałam z tak zwanym 'bananem' na twarzy. Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć.
-Connor. -powiedział podając mi dłoń. Uśmiechnęłam się z tego powodu podając mu również ręke na powitanie.
-Katherine, miło mi. Choć dla przyjaciół Kath.
-Miło mi Kath. -odparł.
-Czy ja coś na temat, tego że jesteśmy przyjaciółmi wspominałam, hmm? - zrobiłam podejrzliwą oraz zabawną minę.
- Twoje usta nie, lecz twoje oczy mówią i zdradzają wszystko Kath. -powiedział spoglądając na moje usta.
-Doprawdy? To co teraz zdradzają? -zapytałam, przygryzając wargę.
-Że domagasz się tego. -powiedział obejmując moją twarz swoimi rękoma, zachłannie całując. Lubię to.
Odwzajemniałam jego pocałunki, a nasze języki tańczyły swój własny taniec. Kiedy zabrakło nam obydwóm oddechu, rozdzieliliśmy swoje usta by nabrały dużą ilość powietrza. Uśmiechaliśmy się nawzajem, co było strasznie zabawne.
Wyszliśmy razem bez słowa z baru, i trzymaliśmy się za ręce. Connor, powiedział że pokaże mi miasto, natomiast ja obiecałam mu że nauczę go jeść lodów tak, jak prawdziwy Europyjczyk to robi.
Chodziliśmy w tą i we tą, śmiejąc się i rozmawiając. Connor pokazał mi chyba wszystko co było możliwe do zobaczenia w tym mieście. Ja również musiałam wywiązać się z umowy i nauczyć go jeśc lodów tak jak się należy. Najbardziej podobało mi się to że byliśmy chwilą. Nie pytaliśmy się skąd jestesmy, co tutaj robimy, ile mamy lat, co chcemy robić. W kwesti by nie rozmawiać o przeszłości chyba oboje się doskonale rozumieliśmy. Kiedy przechodziliśmy koło budki z lodami, Connor nakazał bym wywiązałą sięz obietnicy.
-Jaki smak chcę pani mistrzyni w jedzeniu lodów?-zapytał z poważeniem.
-Królowa żarcia lodów, chciałaby 5 gałek. Czekolada, Truskawka, Orzech, Smerf i Bakalia. -odpowiedziałam również z wysoką precyzją oraz powagą.
Connor zamówił lody, i wcale się nie dziwił że jem aż tak dużo gałek. Sam wziął 7.
- Daj mi spróbowac Ciasteczkowego smaku!-nakazałam. Connor niechętnie dał mi polizać swojego loda. Ja natomiast wepchałam mu do ust swojego, by było po równo rozdzielone. Na ustach Connor'a pojawił się szeroki uśmiech, a ja zaczełam się śmiać. Pokazałam mu najważniejszą sprawę w jedzeniu lodów, a mianowicie - cała buzia w lodach.
-Wyglądzasz słodko!-powiedział. Zmierzyłam go wzrokiem. Nie lubię gdy ktoś tak do mnie mówi.
-Choć smakujesz pewnie jeszcze lepiej. -powiedział po czym do mnie podszedł, nie wiedziałam czego się spodziewać. Pocałował mnie, po czym oblizał moje usta jak i okolice ust.
-Jesteś obrzydliwy. -powiedziałam, obejmując go w tali.
-Gdybym był obrzydliwy nie byłabyś tutaj ze mną. -powiedział oblizując swoje usta.
-Gdybyś nie był obrzydliwy mogłąbym nazwać to randką. Lecz jesteś.
-Zabiorę Cię na obiad, w ramach przeprosin. -powiedział ciągnąc mnie za ręke. Uśmiechnęłam się i biegłam za nim.
Byliśmy u niego w domu. Jak na faceta mieszkającego sam miał naprawdę dobry gust.
-Czekaj, a nie zapraszałeś mnie na obiad?-zapytałam.
-Owszem. -powiedział wskazując na ulotkę od pizzy. Uśmiechnęłam się. Gdy Connor skończył zamawiać, usiedliśmy na kanapie oglądając różne durne rzeczy i rozmawiając.
Objął mnie i pocałował. Po krótkiej chwili nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne. Dalej się całując, Connor wstał trzymajać mnie, a ja a dokładniej moje nogi, były wokół jego tali. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, byłam już tylko w dżinsach, które szybko ściągnełam, nie przestając się całować. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się w łóżku namiętnie się obmacując i całując.


Nagle zadzwonił dzwonek od drzwi. Mimowolnie, wstałam z łóżka i zaczełam ubierać na siebię koszulkę, Connor zrobił to samo. Ja dalej się ubierałam, a Connor nakładał koszulę idąc do drzwi.
-Connor, stary gdzieś ty był!-usłyszałam głos mężczyzny, który jak mniemam ucieszył sięna widok Connor'a.
-Tu i tam. -odpowiedział zaś Connor.
Chłopcy dalej rozmawiali, a ja postanowiłam opuścić te mieszkanie. Zabrałam telefon i portfel wsuwając obydwie rzeczy do kieszeni dżinsów.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela Connor'a, a samego Connora przytuliłam w pasie.
-Nie zostaniesz?-zapytał.
-I tak miałam już iść. -powiedziałam. Kolega Connor'a wszedł do środka zostawiając nas samych.
-Przepraszam Cię Kath.. -powiedział zakłopotany Connor. Wzruszyłam teatralnie oczami a dokładniej brwiami.
- Mamy duża czasu by to nadrobić. -Powiedziałam, po czym się odwróciłam i poszłam w stronę, bramy by wyjść.

Miałam zamiar iść jesze na miasto pochodzić, i pozwiedzać.

Z punktu widzenia Niny

Dobiegła już 17.00, Stefan miał się lada chwilę zjawić. Strasznie się cieszyłam z tego powodu.
Nagle mój telefon zawibrował. Spojrzałam na wyświetlacz 'Stefan'. Byłam lekko zdziwiona, dlaczego do mnie dzwoni, ale przecierz mógł pomylić drogę czy coś.. zdarza sięto przecierz każdemu od czasu do czasu. 

-Hallo? -zapytałam.
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Hallo?.. -spytałam ponownie.
-Jest tam ktoś? -zadałam kolejne pytanie.
-Stefan to przestaje być zabawne. - powiedziałam.
Chciałam się rozłączyć, lecz nagle usłyszałam krzyk. Głośny krzyk.
Cholernie głośny krzyk. Mój telefon wypadł z mojej dłoni. 




_____________________________
I jak wrażnia? Podoba się? :)
Wolicie gdy pisze dłuższe cz mniej więcej takiej długości rozdziały?
Doszłam do wniosku, że mało osób czyta tego bloga:( 
Dlatego też 
10 komentarzy = kolejny rozdział. 
To tylko od was zależy, kiedy pojawi się kolejny rozdział. 
Trzymajcię się cieplutko kochani.



sobota, 8 lutego 2014

3.


Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia, miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. Na wieczność.

Pamiętasz gdy jako Dzieci biegaliśmy po łąkach, graliśmy w nogę, robiliśmy babki z pasku, kochaliśmy się bawić lalkami a 'godzina' zabawy, była zawsze za krótka?

Gdy mając 12 lat, sprzedawaliśmy lemoniadę mając przy tym zabawę, gdy wtedy kłóciliśmy się o byle co, a najgorszym przekleństwem było nazwaniem dziewczyny: 'brzydka, głupia' ? 

-Szkoda, że te czasy nigdy nie wrócą. Życie było by o wiele prostsze, niż to gówno które jest teraz. Tak. -Budząc się pomyślałam. Ostatnim czasem zamiast snów śnią mi się jakieś teksty, których zbytnio.. nie ogarniam? Ale mniejsza o to. Głowa mi pęka, na maxa. Po za tym chyba zaraz zwymiotuję! Widzę że, zabalowałam. Normalka. Zaraz.. gdzie ja jestem?
Otworzyłam szerzej oczy, podpierając się dłońmi i podnosząc. Rozejrzałam się w okół, lecz nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Zwłaszcza tego, jak się tu znalazłam. Pamiętam jedynie to, że.. Że skakałam przez Balkon, taksówka, Impreza + Jack Daniels. 4 Butelki. O cholera. Zajebiście. Pytaniem jest tylko co ja robię w jakimś hotelu, który nie wiem gdzie się znajduje.. Ale mniejsza o to. ..Bez telefonu, i pieniędzy. Nie, ja nie wierzę!
Związałam włosy w niedbałego koka, udając się szybko do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą, umyłam ręce i napiłam się wody. Po czym ubrałam spodnie i koszulkę do tego rzecz jasna swoje szpilki, i ruszyłam do wyjścia.
Teraz tylko wiedzieć jak dotrzeć do domu, oraz gdzie jestem. Łatwa sprawa, bez pieniędzy i Telefonu. To już 2 Telefon w tym miesiącu. Jeszcze lepiej. Znając życie dostanę ochrzan od swojej siostry. Więc jeśli nie dotrę do domu.. to będzie raczej plusem niż minusem. No cóż.
Po koło 2 godzinach, dotarłam do domu. Jestem przygotowana na wszystko. Na wszystko oprócz ochrzanu od mojej idealnej siostrzyczki. Nie dam jej tej satysfakcji. Choć z drugiej strony.. Ta satysfakcja, gdy ona krzyczy.. Właściwie, czemu nie?
Dotknęłam dzwonka od drzwi. Czekając aż ktoś raczy otworzyć, bawiłam się moimi palcami. Drzwi otworzyła Nina. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, bądź ja nie umiałam ich odczytać.
-Katherine.. - wypowiadając te słowa, moja siostrą sztucznie a zarazem celowo się uśmiechnęła.
-Nie wiem czy wiesz, ale jest dopiero wpół do dziesiątej, a ty zazwyczaj śpisz do jedenastej. Co to za zmiana? -zapytała.
-A cóż to za zmiana, że nagle jesteś tak opanowana? Nawet słowa nie powiesz, na temat tego że mnie nie było? Jej, a to dobre! - klasnęłam dłońmi.
-Mówienie do Ciebie niczego nie przynosi. A ty i tak zrobisz swoje. Więc rób to co chcesz. -powiedziała niby od niechcenia a zarazem poważnie. Nie rozumiałam o co tym razem jej chodzi.

               

-Och proszę Cię.. Daruj sobie takie gierki. - parsknęłam. - O co tym razem chodzi? Po ostatniej takim twoim zachowaniu okazało się że czytałaś mój pamiętnik w którym znajdował się napis ' K+J= <3 ', i zrobiłaś wykład o tym że jesteśmy rodzeństwem z Jeremm, nie dając mi dojść do słowa, a gdy już skończyłaś mogłam Ci w końcu powiedzieć że to był James, a nie Jeremmy o bosz!.. Więc do rzeczy, nie mam czasu.
-Dobrze więc.. Kath, czy ty.. Może prościej będzie po prostu pokazać. - Nina wyjęła z tylnej kieszeni swoich dżinsów woreczek z białym proszkiem.
-Wiesz, gdybym ja to posiadała bądź Jer, to od razu byś nas opierdoliła ale ty.. To co innego! Oczywiście. Bo panna idealna, może ale m..
-Katherine! To nie moje. Czy myślisz że sięgnęłabym po to gówno?.. Znalazłam to w Twoich rzeczy, do jasnej cholery! I oczekuje że wytłumaczysz mi co to tam robiło!? - krzyknęła. Zadawałam sobie tylko pytanie co to tam, rzeczywiście robiło.. Bo pamiętałabym raczej że kupiłam towar. Którego jednakże nie kupiłam.. Zresztą i tak bym go nie kupiła. Za drogi, za krótko działa.. = strata pieniędzy. Ta.
-To nie moje. - rzuciłam.
-Czy ty robisz ze mnie Idiotkę? Do cholery, skąd to masz!?
-Wyluzuj. To nie moje, okej? A teraz zrób drogę, jestem głodna. - wymamrotałam przeciskając się przez próg drzwi. Nina zrobiła ten swój dziwny uch rękami w powietrzu, i bodajże się otrząsnełą z naszej jakże przemiłej rozmowy.
Weszłam do kuchni, zabrałam soczyste jabłko i zaczęłam je gryźć.
Szłam do pokoju Jer'a. Pewnie śpi.. Na wszelki wypadek wezmę, butelkę z zimną wodą. Otworzyłam drzwi od jego pokoju. Na jego łóżku leżała Samanta w jego koszuli, a obok niej leżał Jeremmy. Widzę że on również zabalował. No cóż.. może jestem suką, ale nie mam ochoty na wnerwianie ich. Już wystarczają co Nina zepsuła mi dzień. Ruszyłam do mojego pokoju. Gdy już się w nim znalazłam, ściągnełam ubrania i zostałam w samej bieliźnie. Wgramoliłam się pod kołdrę, i poszłam dalej spać.

Z punktu widzenia Jeremmy'ego.

Wczorajszy dzień był dość.. dziwaczny. Po zjedzeniu kolacji, graliśmy w szachy, popijając colę.. Sam piła koktajl bananowy, ale mniejsza o to. Później, graliśmy na Xboksie.. Później Sam chciała się położyć, więc za proponowałem że ją odprowadzę do pokoju. Wszedłem do jej pokoju, trzymając ją za rękę. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się.. Później patrzeliśmy sobie głęboko w oczy co również było.. krepującourocze. I nagle ten moment, to odczucie.. Żeby się pocałować. Z jednej strony pragnąłem tego. Sam, jest.. Urocza, zabawna, sexowna, potrafi być poważna oraz potrafi się bawić. Znam ją.. jeden dzień. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Chociarz.. to wszystko dzieję się zbyt szybko. A do tego.. przecierz jestem z Aną, Kocham ją. A Sam.. jest między nami jakieś uczucie. Lub po prostu pożądanie. Które dało wczoraj za wygraną..



Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Przepraszam, nie chciałem, nie powinniśmy tego robić, to nie miało miejsca a może 'zapomnijmy.' ?
Sam również nie wiedziała od czego zacząć.
-Jeremmy.. ja..
-Sam.. posłuchaj. Nie oczekuje że powiesz 'Przepraszam, to moja wina'. Nie oczekuje żadnych wytłumaczeń. Bo ja też nie jestem bez winy. Ale, wiesz co jest najgorsze? -zapytałem, patrząc jej prosto w jej cudne czekoladowe oczy.
-Najgorsze jest to, że wcale nie żałuje tego zajścia. Jeśli jednak, ty żałujesz.. przepraszam. -Więcej nie zdołałem powiedzieć.
Sam się lekko uśmiechnęła. -Ja też nie żałuje. Aczkolwiek, nie powinniśmy tego kontynuować. Jer, my się praktycznie nie znamy..
-Czyli co.. BMW? - było, minęło, wypierdalaj. tak? Tego chcesz?
-.. Ja.. ja nie wiem czego chce. Zazwyczaj gubię się we własnych uczuciach. Zazwyczaj także za często się nie pojawiają. Dlatego nie wiem co robić i co myśleć.. Dlatego.. Ja.. przepraszam Cię. - powiedziała wstając z łóżka. Zaraz po tym popatrzyła na mnie przez dłuższy moment, i można powiedzieć że wybiegła. Już nie wiem co robić.. Ja również gubię się w uczuciach. Niestety.
Przecierz to nie żaden film. To życie, a w życiu nie ma czegoś takiego jak 'Miłość od pierwszego wejrzenia'.
Nie wiem co robić ze swoim życiem.
Położyłem się na łóżku, i wziąłem swojego Laptopa,i zacząłem przeglądać różne strony. Pisałem na Fejsie z Kumplami. Nagle zadzwoniła Ana.


Z punktu widzenia Niny.

Niby jesteśmy takie same. Te same nosy, usta, twarz, włosy.. Jedyną rzeczą która nas cholernie dzieli jest Charakter, tak.
Pełno osób mówi że jesteśmy jak 'dwie krople' wody. Piękne i podobne a wręcz takie same. 
Ciekawe jest to, że się różnimy. Różnimy się tak jak woda i ogień. Jak zima i lato. Jesteśmy kompletnie inne. Dla tych którzy twierdzą że jesteśmy takie same jesteśmy zupełnie kimś nieznajomym. 
A Katherine.. jest dla mnie również kimś obcym. Nie poznaję jej. Nie mogę jej nawet zrozumieć. Już nawet nie umiemy rozmawiać jak należy. W każdej rozmowie jest odrobina sarkazmu, bądź jakaś oblega. Potrafimy się tylko kłócić. Mamy tak inne zdania.. 

-Co o niej myślisz..? - spytałam podpierając głowę na swoich nadgarstkach.
-Możemy już o niej nie rozmawiać? Ostatnim czasem nasze.. twoje, stałe tematy to Katherine, Katherine, Katherine i jeszcze raz Katherine. Nie możemy choć raz porozmawiać o czymś miłym? Nina.. kocham Cię, kiedy w końcu to zrozumiesz?
Usiadłam jak należy i zmierzyłam go wzrokiem. 
-Wtedy kiedy się przyznasz że coś między wami było bądź nadal jest, Ian. Nie jestem idiotką. Może jesteś odemnie starszy o te 2 lata. Ale ja nie jestem idiotką i widzę co się dzieje. Więc?
-Co chcesz wiedzieć? Że faktycznie z nią byłem czy może jednak że to nie prawda? Wiesz Nina.. Czasem kłamstwo jest lepsze od prawdy. Bo wiesz.. Prawda o prawdzie jest taka, że boli, dlatego kłamiemy. By nie ranić drugiego człowieka. -Powiedział opanowanym głosem wychodząc z pokoju. 
-By nie ranić drugiego człowieka wystarczy być wiernym, Ian. Więcej do szczęścia.. zwłaszcza mojego nie potrzeba. - wyszeptałam sama do siebie. Siedziałam na kanapie, oglądając serial. Ian wręczył mi kwiaty, i przeprosił mnie za swoje zachowanie. Śmialiśmy się na przemian z całowaniem się. Oglądaliśmy niby film, choć bardziej byliśmy zajęci pocałunkami i rozmową.
-Powiedz mi jak mnie kochasz. 
-Najbardziej na świecie. -powiedział.
-Więc powiedz to temu światu.. - Uśmiechnęłam się radośnie. Nachylił się i mnie pocałował. Po czym szepnął - Kocham Cię. I pamiętaj.. Że to Ty, jesteś całym moim światem. 

Otarłam łzę z policzka, która była już dzisiaj trzydziestą. Pomimo tego że spaliłam wszystko z nim związane, pomimo tego że mój psycholog stwierdził że już mi przeszło, pomimo tego że dałam sobie spokój oraz pomimo tego że on nie żyję, ja wciąż nie mogę przestać go kochać. Po prostu nie potrafię. Za cholerę nie potrafię. Co jest ze mną nie tak? Minęły już ponad 3 lata.. Boże.


Chcąc napić się herbaty, nie mogłam opanować łez. Co się ze mną dzieje?.. Płacze po nocach, myślę stale o przeszłości.. Czasem zastanawiam się nad czym czy lepiej nie było by tu gdybym zniknęła. .. Już nie daje rady. Już nie mam siły by żyć.
Do tego jeszcze Katherine i Jer. Jestem za tą dwójkę odpowiedzialna, a sama nie potrafię sobie poradzić z samą sobą. Jestem tylko dzieckiem, które zbyt wcześnie dorosło. To nie moja wina, że tak się wszystko potoczyło. Przecierz to nie ja zawiniłam. Zresztą kogo ja oszukuje.. Ja zawsze wszystko potrafię spieprzyć. To moja wina. Jestem nikim. 
Ruszyłam w stronę łazienki. Wezmę chłodny prysznic. 
Namydlając swoje ciało cytrynowym płynem do ciała, rozmyślałam cały czas nad przeszłością. Ze stratą, rodziców się pogodziłam. Tęsknie za nimi. Ale pogodziłam się z tym że, ich nie ma. Ze stratą Ian'a.. jest jednak inaczej. Nie potrafię nadal tego strawić. Nie potrafię zrozumieć że on niby nie żyje. Choć on nie żyje. Aczkolwiek.. - Ciała nie odnaleziono.. -powiedział zdenerwowany oraz zestresowany policjant.
Ubrałam się w spódniczkę oraz bluzkę. Zrobiłam delikatny makijaż, po czym zeszłam na duł. Chciało mi się pić, w dodatku nie miałam zamiaru przesiedzieć całego dnia w pokoju. Muszę gdzieś wyjść bo zwariuję sama ze sobą.

Nalałam sobie szklankę soku jabłkowego, i wzięłam jajko z majonezem. Gosposia szykowała obiad, a dwie inne kobiety sprzątały dom. Ponieważ nikogo nie było na dole co też mnie dziwi.. postanowiłam iść do pokoju Sam.
Słyszałam Muzykę w korytarzu, co mnie zdziwiło. Moja Mama potrafiła pięknie grać.. Tak czysto.
-Sam? -otworzyłam drzwi. 
  
          

-Em.. Ja tylko.. 
-Sam! To było cudowne! Potrafisz pięknie grać.. Gdzie się tego nauczyłaś? Nawet nie patrzysz na nuty.. To, jest obłędne! -wykrztusiłam. 

           

-Dziękuje.
-Od jak dawna grasz? -spytałam. 
-Od kąd pamiętam.. -zamyśliła się na moment.
-Widać efekty. - uśmiechnęłam się do kuzynki.
-Musisz to pokazać Jeremmy'emu! On kocha muzykę.. kiedyś również grał, ale później nagle to rzucił i.. 
-Nina, nie chcę być nie miła, ale chciałabym poćwiczyć. W samotności. A co do Jeremmy'ego.. raczej nie spodobała by mu się ta muzyka.. My chyba sobie również nie przypadliśmy do gustu. A teraz przepraszam, chciałabym kontynuować.. - powiedziała odwracając się i siadając spowrotem na krześle. -Ach, i Nina.. obiad będzie na 15.00, proszę bądźcie punktualni. Nie lubię czekać. A po za tym moja matka, przyjeżdża za tydzień więc.. Tak jak już mówiłam to Kobieta z regułami których jednak mieszkając pod tym dachem powinno się przestrzegać więc..
-Rozumiem. -powiedziałam, wychodząc z jej pokoju. 
Dochodziła 13.00, co oznacza że pójdę jeszcze na miasto. Nie wysiedzę tutaj ani chwili dłużej.
Zastanawiałam się jeszcze czy Katherine naprawdę bierze Narkotyki.. Choć wydaję mi się że nie, nie mogę tego tak zostawić. Nie.. jestem nad opiekuńcza. 
Szłam bocznymi uliczkami, gdzie ludzie się śmiali, przytulali.. A dzieci śpiewały i skakały. Sprzedawali również lemoniadę. 
-Poproszę szklankę lemoniady. -powiedziałam z uśmiechem.
-Proszę bardzo. -powiedziała z szerokim uśmiechem mała dziewczynka. Wręczyłam jej 5$ banknot, uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
Kiedy znalazłam się w 'lasku' z jeziorem, słońcem i plażą znów się uśmiechnęłam. Te miasto naprawdę lepiej na nas wpłynie. Być może na mnie. Bądź być może nie..
-Hej, uważaj! -męski głos sprowadził mnie znów na Ziemię. 
-Ouu.. ups? - wylałam na niego lemoniadę. Ja to potrafię zepsuć każdemu ładny dzień. 


-Ja.. ja naprawdę przepraszam, po prostu się zamyśliłam i.. 
-Spokojnie. Wybaczam Ci. Nie denerwuj się tak.. -powiedział uśmiechając się. - Złość piękności szkodzi. 
-Nie ja po prostu.. Ostatnim czasem coraz gorzej się ze mną dzieje.. Krzyczę na ludzi, oblewam ich lemoniadą..Nie nadążam.


-Hej.. Jesteś przemęczona, tym wszystkim. Jesteś przemęczona życiem. Wierz mi że to znam. A raczej znałem. Musisz po prostu odpocząć od tego wszystkiego co Cię otacza. Tak drobna przyjacielska rada. -powiedział ściągając swoją kurtkę. Po czym się uśmiechnął. Zrobiłam to samo.



-A wiesz że wypróbuję?
-Wierz mi.. Tydzień odpoczynku od tego wszystkiego, na pewno Ci pomoże.
-Hmm.. Dziękuję.-od powiedziałam, po czym odwróciłam się by odejść. Lecz pan Lemoniada, złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj.. Nie powinnaś mi się przypadkiem odwdzięczyć za tę Lemoniadę? -zapytał.
-Szczerze mówiąc.. Przez Ciebie straciłam dobrą orzeźwiającą Lemoniadę i..
-Ach tak? Więc to ja jestem winny? - Zapytał śmiejąc się.
-Poczekaj zastanówmy się.. Z mojego punktu widzenia, owszem jesteś winny. -Powiedziałam z bardzo poważną miną.
-Mhmm.. Więc pozwól że Ci to wynagrodzę.
-Tak? Jakim sposobem? -zapytałam przygryzając wargę.
-Ty, Ja, Jutro, Lemoniada oraz Kino? -zapytał.



-Hmm.. brzmi dobrze. A tak w ogóle, masz jakieś imię? No chyba że wolisz pozostać przy 'Pan Lemoniada'? -Zachichotałam.
-Stefan. -podał mi rękę.
-Ładne imię. Nina. - odwzajemniłam jego gest.
-Dochodzi 15.. Muszę się zbierać. -powiedziałam.
-Ale zostawisz mi swój numer co? -zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Zrobimy tak. Zostawię Ci mój numer, bez ostatniej cyfry na końcu. Wypróbujesz każdą, aż w końcu się do mnie dodzwonisz. Muszę mieć pewność, że odwdzięczysz się dobrze. Ta Lemoniada była naprawdę dobra.. Więc lepiej żebym nie żałowała że dałam Ci ten numer. -Wręczyłam mu swój numer wraz z adresem, bez ostatniej liczby końcowej.
-Bądź punktualny. Nie lubię czekać. -powiedziałam odwracając się na pięcie.
Czułam że na mnie, patrzy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. I poszłam dalej, kierowałam się do domu.
Była już 14.47. Akurat.
Zadzwoniłam do środka, drzwi otworzył Jeremmy.
-Przychodzisz w sama porę. Zaraz wszyscy jemy.
-Hm.. widzę że ty już jesz. Smakuje?
-Tak. Podkradłem kawałek, mięsa jakiegoś rodzaju.. Nie wiem. Smakuje wybornie. Wchodź.
-Dzięki za pozwolenie. -mruknęłam, waląc go po przyjacielsku w ramię. Pakował.
Weszłam do środa a Jer, zamknął za mną drzwi. Poszłam do toalety umyć ręce, oraz przepłukać twarz wodą. Dzisiaj było strasznie gorąco.
Przysiadłam się do stołu, przy którym znajdował się Jeremmy, ja oraz Sam. Ja siedziałam.. można powiedzieć że na środku pomiędzy nimi. Była głucha cisza. Nikt do nikogo się nie odzywał.
-Nina.. chciałabym Cię przeprosić za to co powiedziałam. Po prostu czasem już tak mam. Wahania nastroju... to u mnie częsta sprawa. Ale da się przywyknąć. Więc jeszcze raz przepraszam. - mruknęła sam, popijając swoją Latte.
-Nie ma sprawy. W końcu, rozumiem chyba co tu jest grane.. -Oświadczyłam. Jeremmy zrobił ogromne oczy spoglądając na Sam, a Sam zadławiła się Kawą.
-Co się wam stało? -zapytałam zaskoczona ich zachowaniem. Sam odkaszlnęła kawę, a Jeremmy spuścił wzrok.
-A wracając.. Próbujecie zwrócić na siebie uwagę, ot co. -Wymamrotałam, pijąc sok pomarańczowy.
Jer i Sam się zaśmieli, oraz kiwnęli głowami. Do pokoju weszła Kath.
-Jaka jestem głodna! Powiedziała i dosiadła się do stołu.
-Katherine czy twoje życie kręci się tylko w okół jedzenia?-Zadałam pytanie, choć znałam odpowiedź.
-Emm.. tak. -powiedziała, nakładając jedzenia na talerz.

       

-I co Sami, jak było? Czy ta noc spełniła twoje oczekiwania? -spytała Katherine. Nie wiedziałam o co jej kompletnie chodzi, dlatego się nie odzywałam.
-Nie wiem o czym mówisz?.. -odpowiedziała spokojnie Samanta.

                                                                       
-Och daj Spokój. Dobrze wiesz o czym mówię. I jak było? Mój brat jest serio aż tak dobry w łóżku? - Moje usta przybrały kształt literki 'o'. Sam nie wiedziała co odpowiedzieć, a Jer kiwał głową, na lewo i prawo. Nie wierze! Nie miało być ŻADNYCH tajemnic, między mną a nim. Jak mógł.. Do tego jeszcze będąc w związku, już pomijając fakt ze Sam to jego Kuzynka..!
-Czy w sobie żartujecie już kompletnie? -Zwracałam się głównie do Jer'a i Sam. -Tak wam tylko przypomnę że, jesteście rodziną czy tego chcecie czy nie! A po za tym Jeremmy.. Jak mogłeś, zdradziłeś Ane a zarazem Sam! -krzyknęłam wstając z krzesła.

            

-Oby nie było z tego dzieci.. -dodała Katherine.
-Ach, i tak po za tym.. smacznego. -Powiedziała, z zadziornym Uśmiechem. Ja wstałam od stołu, kierując się do swojego pokoju, Sam również wyszła, przy okazji strzaskała szklankę, a Jer wyszedł kiedy jeszcze mówiłam. Żadnych tajemnic. Ha, dobre sobie. Również ruszyłam w stronę swojego pokoju. Miałam już dość.
Usiadłam, na posłodzę z książką i czytałam. Po 10 minutach, mój telefon zadzwonił.

-Halo? 
-Nina? -usłyszałam głos Stefana. Uśmiechnęłam Się. Ma wyczucie czasu. 
-Owszem. Sądziłam że szybciej zadzwonisz.. -powiedziałam, zagryzając wargę.
-Nie zależy mi. -powiedział.
-Naprawdę? -Zapytałam lekko zdziwiona.
-Może.. A wracając, zadzwonił bym szybciej gdybyś podała cały numer. A ni podałaś 2 ostatnich cyfr, co oznaczało 100 razy próbować się do Ciebie dodzwonić.. -Uśmiechnęłam Się. 
-Cóż.. Jednak ci zależy na tym spotkaniu.
-Jestem Ci winny tę Lemoniadę, nie prawdaż? -powiedział. Zaczęłam się śmiać.
-Och, to prawda. 
-Więc o której masz czas?..
-Przyjedź po mnie o 18.00. Nie spóźnij się. -dodałam.
-Więc do jutra..
-Cześć. -rozłączyłam się z szerokim uśmiechem.

Odłożyłam Książkę, i poszłam do pokoju Jer'a.

-Puk, puk.. Można? -spytałam.
-Prosz.. - odpowiedział bez uczucia.
-Jeremmy, możemy porozmawiać?
-Zależy.
-Od czego?
-Od tematu.
-Samanta..
-Daj sobie spokój. -powiedział wstając, oraz odwracając się w moją stronę.
-Posłuchaj, pewne rzeczy trzeba sobie wyjaśnić. -wypuściłam powietrze z płuc.
-Nina co ja mam Ci ni..
-Nie mnie Idioto. Jej. Idź do niej i powiedz, czego chcesz. Znając Ciebie pewnie nie wiesz na czym stoisz. Dam Ci pomysł.. Muzyka. Ona gra..
-Dziękuje. -przytulił mnie i chciał wyjść. Złapałam go za ramię.
-Ale..
-Ale co? -zapytał.
-Musisz zadecydować czego chcesz. Albo Samanta, albo Ana. Długo nie pociągniesz 2 związków Jer.. Do tego to również było by nie fair w stosunku do nich obu.
-Wiem. I wiem również czego chcę. Dzięki siostra. - Uśmiechnęłam się sama do siebie, i poszłam do swojego pokoju.
Teraz już nie myślę o Ian'ie, ani o przeszłości. Teraz myślę tylko jutrzejszym spotkaniu ze Stefanem... Co jest do mnie nie podobne, ale mniejsza o to. Przygotuję sobie gorącą kąpiel z bąbelkami na odprężenie.

Z punktu widzenia Jeremmy'ego.

-Można? - spytałem wchodząc do jej pokoju.
-Skoro już wszedłeś to po co pytasz?.. -powiedziała odchodząc z łóżka. 
-Sam posłuchaj..
-Jestem strasznie ciekawa co masz mi do powiedzenia Jeremmy.
-Nie znam Cię. To prawda. Ale wiesz co? Pomimo że Cię nie znam, chcę Cię poznawać całe swoje życie Samanto. I.. nigdy jeszcze nie czułem takiego uczucia jakie czuje do Ciebie, Sam.




-Posłuchaj.. Ja również coś do Ciebie czuje. Ale.. Nie znam Cie. Nie wiem nic kompletnie o Tobie. Do tego są Wakacje. Później wrócimy do szkoły i wszystko się zmieni. Do tego.. Jeremmy, ja także czuję coś do Ciebie, okej? Ale problem jest taki, że mam kogoś. I szczerze powiedziawszy, nie chcę tego zmieniać. Zresztą ty również jesteś w związku z tego co słyszałam i zrozumiałam.. Ja nie umiem tego wytłumaczyć. Po za tym.. Jestem inna niż wszystkie.



-Wiem że jesteś inna. Jesteś wyjątkowa.. I, rozumiem. W takim razie, Przyjaciele?
-Najlepsi. - uśmiechnęła się podając swój mały palec, na znak przysięgi. Od wzajemniłem gest. W takim razie chyba zapomnimy o incydencie z zeszłej nocy. Przytuliliśmy się po Przyjacielsku, i razem usiedliśmy na sofie, szukając słów do piosenki. Sam ma talent muzyczny.


Z punktu widzenia Katherine.

Po zjedzeniu obiado-kolacji, poszłam do swojego pokoju, starając przypomnieć sobie co się wczoraj stało. Krok po kroku, co robiłam co jadłam i co piłam. Choć definitywnie urwał mi się film.
Położyłam się wygodnie na łóżku, by się odprężyć. Choć nic to nie dało.
-Jasna, cholera, no! -krzyknęłam. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Odkręciłam gorącą wręcz wodę, i zakręciłam korek. Nalałam płyn do kąpieli by powstała Piana, po czym posmarowałam usta pomadką, i zaczęłam się rozbierać. W lustrze dokładnie się sobie przyjrzałam. Ostatnim czasem, zaniedbałam siebie pod względami wypoczynku.. To znaczy ja całe życie odpoczywam, ale tam. Upięłam włosy w niedbały kok, i zabrałam pastę do zębów wraz ze szczoteczką, i weszłam do wanny.
Umyłam zęby, oraz obmyłam twarz. Okazało się, że nie zgubiłam wcale Telefonu. Zostawiłam go w łazience. Odblokowałam hasło, i przeglądałam aplikacje. Kliknęłam przez przypadek w galerię zdjęć.

                     

Nie pamiętam bym to robiła.. Czy ja to w ogóle to kręciłam? Nagle dostałam Sms'a.

od.- anonymus.

Wybacz za wczoraj. Nie powinniśmy byli się spotkać. To nie powinno było się zdarzyć.
Ale Katherine, tęskniłem. Pomimo że już nie jestem w twoim życiu ty nadal jesteś w moim.
Wiesz, pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.. Na przykład Ty.








_____________________________

Cześć. Przede wszystkim.. Zanim zaczniecie pytać czemu tak długo..
a) mam swoje życie
b) za mało czasu + brak weny
c) Laptop się popsuł i nadal jest zepsuty (Pisałam wszystko z laptopa mamy.)


Więc ogólnie pisze trzy wątki. Nina, Katherine, Jeremmy.
Najciekawiej pisze mi się z pnkt widzenia Katherine, no bo ona i jej osobowość.. chamska suka. Tak. (y) 
Co ja.. a no tak. Rozdział dodałam, i nawet długi wyszedł :3 Co mnie cieszy podwójnie:3 Ale może to przez te gify.. których nie ma co, dodałam pełno :D A napisałam praktycznie dzisiaj cały bo jestem chora, co wiąże się z posiadaniem czasu i leżeniem cały dzień w łóżku. A do tego to mój urodzinowy prezent dla mnie odemnie dla was  JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ SKOMENTUJ. MOŻE TO BYĆ NAWET GŁUPIA EMOTIKONA, chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta i kogo to w ogóle ciekawi. Pozdrawiam + nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny. Bądźcie cierpliwi. Na pewno dodam. Może za tydzień a może za 2 miesiące. Nie wiem..