Dzisiaj wszystko się zmieni. Nie tylko miejsce zamieszkania. Ja rowniez. Czuje ze wydarzy się cos.. cos innego niz dotychczas. Właściwie pomysł wyjazdu był Katherine. Nigdy jej nie słucham, nie słucham.. to mało powiedziane. Ja z nią nigdy nie rozmawiam jeśli chodzi o takie sprawy. O jakie kolwiek sprawy. Ale w tym przypadku pomysł byl dobrze zrozumiany i wykrzyczany w twarz, i zrozumiany. Mozę wkońcu pozbieram się po śmierci moich rodziców.. moze wkońcu uloze sobie normalne życie? Gdybym cztery lata temu wiedziała ze tak się stanie.. nigdy bym do tego nie dopusila. Nigdy nie pozwoliła bym im.. i jemu, umrzeć.. nigdy.
Jest tyle osób na swiecie co naprawdę wiele przeszły. Więcej w porównaniu odemnie. A ja się użalam nad sobą, z kubkiem herbaty w dłoni.
Za niespełne 9 godzin, samolot. Inny kraj. Inny kontynent. Inne życie.
-Nina! - Z moich rozmyslen wyrwal mnie Jeremmy. Jestem tak cholernie nie sprawiedliwa. Odbieram mu cos co chce sobie sobie przywłaszczyć - szczęścię.
-Nina!
-Wybacz. Zamyslilam się. - Usmiechnelam się delikatnie.
-No co ty nie powiesz. Mniejsza o to! Spakowana? Zrobisz mi cos do jedzenie? Jestem głodny! Zrobiłem nalesniki ale, jakieś chochliki je.. spaliły. - Popatrzyłam na niego przez chwile, jak na idiotę. Ale nie umiałam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Zaczelam się smiac jak wariatka.
-Spaliles je sam, czy nie uwazales na nie wogóle? -zapytałam juz normalnym tonem.
-Jezus.. Nina, ja się nie znam na babskich sprawach. -powiedział najwidoczniej zdenerwowany tym ze jeszcze nawet nie wstałam z kanapy.
- Babskich sprawach.. - Wstając z kanapy wymamrotałam po cichutku, ale by jednak uslyszal.
Wyciągnelam potrzebne składniki z lodówki i szafek, i szybko wszystko razem zmieszałam. Wstawiłam patelnie na płytę by się nagrzała, i rownoczesnie robiłam sobie 2 szklankę Herbaty.
- Jeremmy! Gdzie tak wlasciwie podziała się Katherine? -krzyknelam do pokoju niby znudzonym glosem. ale jednak byłam ciekawa co tez moja kochana siostra powyrabiała i gdzie jest. Bo jeśli się jeszcze nie spakowała..
Nic. Cisza.
Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje, lecz w salonie nikogo nie było.
- Jer..? - krzyknęłam zdezorientowana. -Jeremmy..! Kath..? - gdzie się wszyscy podziali?
Szybkim krokiem wyszłam na podwórko, dzisiaj był wyjątkowi ciepły dzień jakby specjalnie dla nas, bo wyjeżdżamy. Słońce unosiło się wysoko i mieniło pięknymi jasnymi barwami. Ptaki pięknie śpiewały siedząc na czubkach drzew, nasz mały kot który zjawiał się u nas raz na dwa tygodnie akurat dziś postanowił się powygrzewać na słońcu. Dziś wszystko było nadzwyczaj wyjątkowe, i mogłabym wszystko obserwować tak długo jak się da. Niestety, czas mnie nad zwyczajnie dzisiaj goni.
Aczkolwiek nadal nie mam pojęcia gdzie podziali się ci id..
-Do jasnej cholery Nina! Czyś ty zgłupiała do reszty?! -głos Jeremmy'ego sprowadził mnie na ziemię. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie że zostawiłam patelnię na płycie, co oznacza że praktycznie spaliłabym dom! Gdyby nie Jeremmy..
Pobiegłam szybko do domu by zobaczyć co się dokładnie stało.
-Proszę, proszę. - zaczęła z szyderczym uśmieszkiem Katherine. - Nino, kto by się spodziewał tego że, taka perfekcjonistka jak ty potrafiła by spalić dom bo, zapomniała ściągnąć patelnie z gazu. No cóż, najwidoczniej takie rzeczy nawet takim perfekcjonistką się zdarzają. - Wyszeptała Kath, mówiła to z sarkazmem, z nudą, ale również jej triumfalny szyderczy uśmieszek malował się na jej zgrabnej twarzy. Aczkolwiek nie przejęła się w ogóle faktem że mogłam spalić dom! Jer w ogóle niczego nie powiedział, pokręcił smutno głową i wyszedł spotkać a raczej pożegnać się ze swoimi przyajaciółmi.
Umyłam wszystko co spaliłam ale nic to nie dało. Patelnia nadawała się tylko do kosza.
Katherine przyglądała mi się z obojętnością. Starałam się na nią nie zwracać uwagi, niestety na próżno. Strzeliłam od razu pytanie, czemu się tak mi przygląda.
- Po to mam oczy kochanie. I właściwe gdybyś nie wyglądała prawie jak ja, to zastanawiałabym się czy ty jesteś faktycznie moją siostrą. Rzecz jasna z charakteru. No.. i gustu. Słyszałaś kiedyś o SZPILKACH ? Nigdy cię w nich nie widziałam więc nie sądze byś wiedziała że one istnieją, więc.. To są takie buty dzięki których jesteś o pare lub parenaście ce.. -Wiem co to szpilki i koturny i innego rodzaju buty Kath. Dziwię się że przechodzisz na temat butów skoro zapytałam tylko czemu mnie się tak przyglądasz, a odpowiedzi nie uzyskałam ale mniejsza o to. Tym bardziej kto to mówi, skoro sama nosisz często Trampki Kath.
- Tylko gdy siedzę w domu, a tym bardziej to t r a m p k i a nie antyseksualne Emu. -Katherine uśmiechneła się po czym wstała z fotela i usiadła na tapczanie.
Już nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z moją kochaną siostrą, więc uwage o moich ulubionych butach póściłam pomimo uszu.
-Spakowałaś się Kath? -usłyszawszy głos Jeremmy'ego od razu się uśmiechnełam, choć dziś byłam nadzwyczaj rozpromieniona.
-Jaki ty głupi jesteś. Oczywiścię że, nie. Nie znasz mnie? -zapytała najwidoczniej, poirytowana tym pytaniem.
-Kath.. -zaczełam. -Żartujesz sobie z nas..? - Moje stwierdzenie szybko zmieniło się w pytanie.
-Z kim ja kuźwa mieszkam.. Tak spakowałam się, mamo. -westchneła ciężko, Kath.
Ałć.. i znów ten ból którego nie da się przerwać. Już czułam jak łzy napływają mi do oczu, więc szybko poszłam do mojego pokoju na poddaszu. Nie będe przy niej płakać. Ani przy niej ani przy Jeremmy'm.
Wydawał się teraz taki pusty, bez moich rzeczy. W pokoiku, stała brązowa, stara szafka oraz ogromne łóżko. Przez okno wpadało mnóstwo promieni słonecznych, co dodawało uroku ale jednak pokój i tak wydawał się smutny i pusty. Usiadłam na skraju łóżka i wyciągnęłam z pod spodu, pudło. Tak dawno do niego nie zaglądałam.. było tam absolutnie wszysto, co mi drogie.
Pamiętnik.. Albumy ze zdjęciami.. Bransoletka od rodziców.. i parę innych cennych mi rzeczy.
Otworzyłam swój stary pamiętnik, na pierwszej lepszej stronie.
Drogi Pamiętniku, dziś było cudownie, moje 15 urodziny!
Dziś, mój kochany, oświadczył mi się! oczywiście wszystko było idealne. Aczkolwiek wiem o tym że nie mówił na poważnie - to było by zbyt piękne.
Najpierw namiętny a jakże czuły.. pocałunek. Objął mnie delikatknie w tali i przyparł do ściany, bym nie mogła uciec (ja uciec w takiej przepięknej sytuacji..) i dawał co raz to mocniejsze pocałunki, które rzecz jasna odwzajemniałam. To co zrobił było najcudowniejsze.. uklęknął i powiedział te oto słowa trzymając moją dłoń 'Zostaniesz moją żoną? Jeśli powiesz nie.. zrozumiem, aczkolwiek na za jutrz umrę z rozpaczy. Proszę cię o rękę, w tej chwili najdroższa.'
Kocham go. Umarłabym za niego gdyby była taka potrzeba. Jest moim przyjacielem od zawsze, a teraz również chłopakiem. Czuję się jak w raju.
Rodzice podarowali mi ramkę w której wszyscy się znajdujemy. Nawet mój KSIĄŻĘ !
To byl cudowny, dzień. niestety jestem zmęczona.. dobranoc! :*
Nawet nie zauważyłam jak łzy spływają po moich policzkach.
A wszysto miesiąc później legło w gruzach! Borze..
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc tak szybko jak łzy pojawiły się na mojej twarzy tak szybko je starłam.
-Proszę. -powiedziałam na szczęście normalnym tonem.
Był to Jeremmy.
-Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.. Zapominam czasem że jesteś dużo delikatniejsza od Kath. -Mówiąc to, wszystko co wyjęłam spakował ponownie do pudła.
-Nie mam sił już się kłócić i o niej rozmawiać. -westchnęłam, po czym wtuliłam się w ciepłego brata.
-Mnie też ich brakuje Nina. Ale rozpamiętywanie ich i jego w niczym ci nie pomoże. Wskrzesić ich nie wskrzesi, a ty uronisz zbyt dużo łez. - czule powiedział Jeremmy i tak pięknie.. jakby recytował te słowa aczkolwiek się nie czepiałam.
-Dziękuje. Przepraszam za ten wyjazd wiem że Tobie tu jest dobrze.
-Nie szkodzi. Nie jest mi tutaj źle, to prawda. Ale chce bys rowniez ty była szczesliwa, Kath rowniez. Nalezy wam się to, obydwom.. A w najgorszym razie, zawsze mogę to wrocic.
-Kocham Cie. A teraz idz, ja muszę TO spali.. -pokazałam na pudlo.
-Jesteś pewna? - kiwnęłam glową, na tak. Jeremmy delikatnie lecz ponuro się usmiechnął, i wyszedł. Znów jestem sama. Cały czas byłam sama..
Zabrałam pudlo do ogrodu, rozpaliłam ognisko i powoli zaczełam wrzucać wszystko.. zacząwszy od pamiętnika, konczac na starym pierścionku od mojego ojca. Popłakałam się, aczkolwiek juz dawno powinnam byla to zrobić.
Spojrzałam na zegarek, 16.48 cudownie. Teraz zastanawiam się czy ten wyjazd to dobry pomysł, ale ja przecierz nigdy się nie waham. Cholera, na lotnisku musimy byc o 18.30!
______________________
Wiem ze, rozdział jest krotki, w ogóle nie jest tajemniczy, nudny.. ale musiałam cos takiego napisać, gdyż chciałam wam pokazać ich wspólne kontakty, i to ze się przeprowadzaja.. :)
Piszcie szczerze, co sadzicie.. zapewniam ze kolejny rozdział będzie ciekawszy i dluzszy i trochę więcej się wydarzy!
Rozdziały bede pisać co 2 tygodnie, gdyż samo poprawianie tekstu na Polskie znaki zajelo mi prawei 30 minut.. :/ A i tak, nie jest on calkiem w polskich znakach, co mnie strasznie denerwuje!
Wygląd bloga, rowniez za niedlugo zmienię, ale chyba wole poczekać co tez mój mozg wymyśli i czy bd. jeszcze nowi bohaterowie, wtedy mozę napisze do jakiejś stronki z szablonami etc.. :)
Dziękuje za ponad 800 wyswietlen, i 7 komentarzy pod prologiem. Tak jak mowie, w następnym rozdziale wszystko będzie inne, bardziej tajemnicze, i trochę 'straszniejsze' .
Rozdział wcale nie jest nudny. Bardzo fajnie piszesz. Oby tak dalej. ;P
OdpowiedzUsuńDalej:)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;) Napisz szybko kolejny
OdpowiedzUsuńRozdział świetny a tym bardziej, że uwielbiam tych bohaterów <3 !
OdpowiedzUsuńpiękne opowiadanie. czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńTu ツ PoprostuKondziu ツ z aska i uważam że to nie było nudne choć nie jestem fanatykiem czytania to przyjemnie mi się to czytało :)) tag jak wyżej oby tak dalej przeczytam kolejny rozdział :))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. :))
OdpowiedzUsuń